Anna Śliwińska, właścicielka firmy: Z perspektywy młodej, rozwijającej się marki to zdecydowanie wyzwanie... Trzeba niejednokrotnie wyjść ze strefy komfortu, być jeszcze bliżej klienta, wychodzić naprzeciw jego oczekiwaniom. Co więcej, trzeba być bardziej elastycznym, dopasowywać swoje działania do nowych warunków oraz szybko na nie reagować - na przykład włączając opcję paczkomatów w tydzień po ogłoszeniu pandemii.
Wszystkie działania, które realizuję mają na celu dalszy rozwój marki Olivia Plum.
Staram się przenieść działania bardziej do online’u, być bardziej obecna w mediach społecznościowych, prowadzić rozmowy z klientem, doradzać mu jakie kosmetyki wybrać, jak je używać.
Być jego doradcą, ale również przyjaciółką, która również dotknięta jest pandemią i nie zawsze tryska energią i dobrym humorem, ale szuka rozwiązań i chętnie się nimi dzieli z innymi.
W pozostałych sferach biznesu, jedyną słuszną drogą jest po prostu robić swoje i nie zwalniać tempa.
Skutki pandemii będziemy odczuwać przez długi okres czasu, więc zawieszenie działań w jakimkolwiek obszarze, może się odbić na nas negatywnie. Myślę, że znaczna część z nas, ma jeszcze więcej pracy aniżeli normalnie.
Marki powinny przede wszystkim odpowiadać na potrzeby klientów, zarówno poprzez sprzedawane produkty, jak i komunikację.
Marki, za którymi stoi jakaś postać, osoba właściciela czy właścicielki, mają wielką szansę na pokazanie się tym klientom, dać się im bliżej poznać, być dla nich, pomimo że wirtualnie.
Kanały social mediów to zdecydowanie ten obszar komunikacji, który zyskał jeszcze bardziej na znaczeniu.
Zdecydowanie trzeba pracować na sympatię - pokazać, że ten kryzys dotyka wszystkich i należy się wspierać, ale także traktować zaistniałą sytuację jako szansę dla marki na bycie bliżej klienta. Przecież wszyscy jesteśmy w tej samej sytuacji. Sama pokazuję i mówię o tym otwarcie jak się czuję w tym trudnym czasie, co stanowi dla mnie odskocznię, jak sobie pomagam itd. Nieumiejętnymi decyzjami można zawsze, nie tylko podczas pandemii, stracić sympatię.
Podejrzewam, że klientki mogą być bardziej zainteresowane pielęgnacją, aniżeli makijażem. Aczkolwiek to, że aktualnie znaczna część z nas, pracując z domów nie robi makijażu na co dzień, nie oznacza, że za jakiś czas wszystko wróci do normy;-) Wydaje mi się, że mając więcej czasu w domu, my kobiety dostrzegłyśmy uroki domowego spa. Uważam, że ten trend na pewno z nami zostanie, bowiem niektóre rytuały pielęgnacyjne nie wymagają od nas bardzo dużo czasu, a dają zarówno efekty, jak i przyjemność z ich robienia.