Ewelina Kwit-Betlej, Resibo: Podjęliśmy wiele odważnych decyzji, które są potrzebne w tak konkurencyjnym biznesie

Ewelina Kwit-Betlej, Resibo: Podjęliśmy wiele odważnych decyzji, które są potrzebne w tak konkurencyjnym biznesie

Założycielom Resibo w odniesieniu sukcesu sprzyjały odwaga w działaniu, wzajemne wsparcie i jasna wizja tworzonego przez nich brandu. W tym roku marka świętuje swoje 10-lecie. To dobra okazja do podsumowań, zatem rozmawiamy z Eweliną Kwit-Betlej o tym, czego nauczyło ją prowadzenie firmy kosmetycznej.

O co jesteś mądrzejsza po tych 10 latach obecności na rynku kosmetycznym?

Ewelina Kwit-Betlej: Mam wrażenie, że o wszystko, co się da. To był tak intensywny czas. Bardzo rozwojowy pod wieloma względami: jestem mamą dwójki dzieci, prowadzę z sukcesem markę kosmetyczną (!) i staram się myśleć o sobie i dbać o relacje ze wspaniałymi ludźmi, których mam wokół: rodzinę i przyjaciół.

Kiedy zakładaliście z Piotrem, twoim mężem, firmę, jakie emocje wam najmocniej towarzyszyły?

Dużo było ekscytacji, nadziei. Postawiliśmy wszystko na jedną kartę – wydaliśmy oszczędności życia, które mieliśmy przeznaczyć na zakup mieszkania we Wrocławiu i zamieszkaliśmy z teściami, żeby rozwijać biznes w branży, która nie była nam znana. Byliśmy totalnymi świeżakami, ale wiedzieliśmy czego chcemy i z perspektywy czasu uważam, że naprawdę nieźle, jak na ówczesne warunki, przygotowaliśmy się do prowadzenia tego biznesu. Mimo, że początkowe założenie było takie: musimy sprzedać wszystko, zanim upłynie data ważności (śmiech).

Masz jedno, najbardziej charakterystyczne wspomnienie, z tamtego czasu „pracy u podstaw”?

Chyba najczęściej wspominamy najbardziej dramatyczne chwile, jak po dwuletnich przygotowaniach, tuż przed startem, Piotrek zdecydował, że rezygnuje z pracy, w której świetnie zarabiał, żebyśmy wspólnie mogli prowadzić biznes, ja oznajmiłam zaraz potem, że jestem w ciąży, a agencja, która tworzyła naszą stronę, totalnie nas wyrolowała…

Dzisiaj się z tego śmiejemy, ale wtedy nie było nam do śmiechu. Pamiętam jak siedziałam na kolanach Piotrka i płakałam ze wściekłości i przerażenia.

Jak myślisz, dlaczego Wam się udało? Bo przecież nie wszyscy z tamtej fali startupowej przetrwali lub rozwinęli się w takiej skali. Konsekwencja, odpowiedni kapitał, odwaga skalowania, wyczucie trendów?

Na pewno bardzo ciężko od tamtej pory pracowaliśmy na to, co mamy teraz. Niestety nie ma nic za darmo, a my zaczynaliśmy od zera, bez kapitału w postaci wiedzy o biznesie czy możliwości otrzymania wsparcia finansowego od bliskich. Od początku też czuliśmy, że nasz sukces tkwi w tym, że doskonale się uzupełniamy: ja jestem wizjonerką, myślę strategicznie i daje mi to ogromną satysfakcję. Zawsze kochałam branżę beauty, ale nigdy nawet nie śniłam, że będę miała swoją markę kosmetyczną. Za to Piotr jest umysłem analitycznym, ze skupieniem na detalach, wyczuleniem na ryzyko, co również pozwala mu je podejmować.

Oboje mamy swoje talenty w odkrywaniu nowych rzeczy, kreatywności i nie zadowalamy się bylejakością. Myślę, że to wszystko popycha nas wciąż do przodu i sprawia, że podjęliśmy wiele odważnych decyzji, które są potrzebne w tak konkurencyjnym biznesie.

W Świdnicy zapewne jesteście dobrze znani jako przedsiębiorcy, którym udało się wypłynąć na szerokie wody. Nie mieliście nigdy ochoty przenieść się do dużego miasta? Czy to tam jesteście u najbardziej u siebie?

Od początku mieliśmy przekonanie, że jakbyśmy mieszkali w Warszawie, to nasz biznes byłby pewnie przynajmniej dwa razy większy. Warszawa daje o wiele większe możliwości. Natomiast Świdnica, to jest nasze miasto. Oboje się tu urodziliśmy, tutaj są nasze najbliższe rodziny, nasi przyjaciele. A żyjemy w przekonaniu, że relacje stanowią o jakości naszego życia, a nie wielkość biznesu.

Dzisiaj nasi przyjaciele też są w Warszawie, ale świat na tyle się skurczył, że nie przeszkadza nam to zarówno w utrzymywaniu relacji na odległość jak i czerpania z tego tytułu możliwości biznesowych, chociażby dzięki pracy zdalnej.

Teraz o rynku możesz już mówić jako praktyk. Wytłumacz mi więc, jak teraz on z Waszej perspektywy wygląda? Jakie trendy dominują? Kto dziś rozdaje tu karty?

Rynek kosmetyczny jest szalony! Jakbym wiedziała, to co dziś wiem, nie mam pewności, czy zdecydowałabym się prowadzić biznes w tej branży. A już na pewno nie zaczynałabym od zera w tych czasach! Dlaczego? Kiedy my zaczynaliśmy, rynek w Polsce był zdominowany przez wielkich graczy, brakowało na nim świeżości. Przekonały się o tym najpierw mniejsze drogerie, a potem sieci. Teraz marek jest taki ogrom – bariera wejścia bardzo się zmniejszyła, istnieje mnóstwo firm, które zrobią niewielkie ilości produktów na start. Ale to nie wszystko... A tak naprawdę to bardzo niewiele. Żeby przebić się w gąszczu konkurencji i zagościć na dłużej na półkach łazienek, potrzeba wiele wytrwałości, pieniędzy i wyczucia.

Trendy? Ja nie skupiam się na nich, o tych samych słyszę dzisiaj, co 10 lat temu. Pojawiają się nowe, owszem, ale rzadko zdarza się, że trend przejdzie do mainstreamu i stanie się częścią życia wielu ludzi. A za jakiś czas i tak prawdopodobnie zniknie i straci na znaczeniu, wymiętolony i zdewaluowany na tyle, że przestaje być atrakcyjny.

Tak było z kosmetykami naturalnymi, co wyczułam kilka lat wcześniej i zdecydowaliśmy się na delikatną zmianę strategiczną i bardzo odważny rebranding, żeby podkreślić to, co dla nas jest najważniejsze. Dlatego nie polecam się skupiać na trendach i opierać na nich swojego biznesu. Przede wszystkim trzeba dawać wartość. W to wierzę i tym się kieruję w biznesie. Oczywiście finansowo na tym nie wygrywam, bo zmierzając do ostatniej części pytania – karty rozdają wielkie firmy, które mają budżety takiej skali, o jakiej mogę tylko pomarzyć i trudno rywalizować o uwagę z gigantami, którzy mogą ją po prostu kupić. Ale nie chciałabym, żeby to zabrzmiało jak narzekanie. Pieniądze mogą dawać przewagę rynkową, ale przy wielkiej skali ciężko o autentyczność, zaangażowanie i prowadzenie firmy w oparciu o wartości, a ja to mam i mogę spać spokojnie!

Czy są osoby, firmy, które jakoś Wam biznesowo imponują? Albo czujesz po prostu, że podobnie patrzycie na branżę, zmieniający się świat, konsumentów?

Oczywiście, jest wiele takich osób i firm, ale nie opowiem tu o wielkich graczach, nie jestem wyznawczynią bogaczy, choć bardzo imponujące są ogromne biznesy rodzinne, budowane od pokoleń, najczęściej zachodnie. Uważam, że fascynujące jest poznawanie ich historii i świadomość, że mieli możliwość zmierzenia się z prowadzeniem firmy na tak ogromną skalę, z przejęciami, wejściem na giełdę, podbijaniem innych rynków włącznie, kiedy w Polsce nie śniliśmy o wolności gospodarczej. To jest przepaść chyba nie do przeskoczenia.

Macie z Piotrem wizję tego, jak chcecie rozwijać firmę w kolejnej dekadzie?

Mamy wizję na rozwój firmy, jak najbardziej. Uważamy, że w tych czasach planowanie tak odległe nie jest zasadne. Mamy wytyczoną perspektywę biznesową do 2028 roku.

Dzieci macie jeszcze małe, wy sami jesteście młodzi, więc na tematy sukcesyjne stanowczo za wcześnie, ale powiedz, czy dzieciaki interesują się kosmetykami, wiedzą, co to Resibo, bywają w biurze?

Dzieci bywają w biurze, znają naszych współpracowników, choć teraz już rzadziej - my sami korzystamy z możliwości pracy hybrydowej i nie jesteśmy codziennie w nim obecni. Ostatnio Rozalia uczestniczyła w naszym comiesięcznym Śniadaniu Pasjonatów – kiedy cały team spotyka się przy wspólnym stole. Raz w roku też mamy piknik rodzinny, gdzie pojawiają się nasze dzieci i rodziny wszystkich, którzy w Resibo pracują.

Antek od najmłodszych lat miał u nas w firmię ksywkę „prezes”, która chodzi za nim do tej pory i pojawia się w różnych okolicznościach.

Obydwoje mają umiejętności managerskie: wypływa to zwłaszcza w kontaktach z rodzicami (śmiech). Czy w przyszłości będą chcieli w jakikolwiek sposób uczestniczyć w naszym życiu firmowym – czas pokaże. Na razie nie myślimy o tym w ogóle, chcemy ich wspierać niezależnie od tego, co zdecydują się robić. Skupiamy się na tym, by nauczyć ich samodzielności.

Jakie wartości ważne są dla Was i na nich tworzycie firmę? To jest jakaś stała od początku czy zmieniało się z czasem?

Od początku to była szczerość, zaufanie i zaangażowanie - zostały z nami i raczej nie opuszczą. Zawsze towarzyszyła nam również odwaga, choć nie mieliśmy na początku świadomości, że jest nam tak bliska.

Ja i Piotrek od momentu, kiedy zaczęliśmy w ogóle rozmawiać o własnej firmie, chcieliśmy, żeby to było miejsce, w którym sami chcielibyśmy pracować. Dzisiaj wiemy, że nie jest to proste, wymaga czasu, wypracowania kultury organizacyjnej, ale też stabilności, która zagwarantuje pewne benefity związane z tym marzeniem. Myślę, że z każdym rokiem udaje nam się poprawiać w tym zakresie i tworzyć coraz lepsze miejsce pracy. Na pewno, jeśli nie tworzylibyśmy organizacji w oparciu o wartości, to nasza rola byłaby znacznie łatwiejsza.

Spełniłaś swoje marzenie?

O biznesie? Ja w życiu nie pomyślałabym, że mogę mieć swoją markę kosmetyczną, naprawdę. To jest znacznie więcej niż spełnienie marzenia. Pochodzę z rodziny, w której bywało różnie i zdarzało się, że było ciężko związać koniec z końcem. Ale za to z domu wyniosłam niezachwianą wiarę mojej mamy we mnie i myślę, że to mnie zbudowało. A połączenie z Piotrkiem dało efekt synergiczny.

Ja po studiach marzyłam co najwyżej, żeby dostać się na staż do L’Oréal, gdzie aplikowałam i nigdy się nie odezwali (śmiech)...

Marzyłam zawsze o podróżowaniu i teraz to mogę robić w takiej skali, że zaczyna sprawdzać się powiedzenie: uważaj o czym marzysz, bo się spełni… Chciałabym czasami posiedzieć dłużej w domu i nacieszyć się rutyną.

Marzyłam również o tym, żebym miała pracę, którą będę lubić i da mi satysfakcję. Dzisiaj mogę powiedzieć, że wymyśliłam sobie najlepszą pracę na świecie i nie zamienię jej na żadną inną! Pilnuję tylko, żeby w tym pędzie nie zgubić tego, w czym ja jestem najlepsza i co najbardziej kocham robić. Ważne, że w tym momencie zawodowo otaczam się takimi ludźmi, że czuję, że możemy razem góry przenosić! Ciężko jest mi opisać wdzięczność, którą teraz czuję za to, co mam.

Jednych marzenia rozleniwiają, bo zostawiają je w sferze fantazji. Drugich motywują i ci zaczynają przekuwać je w rzeczywistość. Ty zawsze byłaś w tej drugiej grupie?

Zdecydowanie. Ja powtarzam za moimi bardzo mądrymi przyjaciółmi: „wszystko zaczyna się od myśli”. I to mi się sprawdza przez całe życie, a nawet z nawiązką, o czym wspomniałam przy poprzednim pytaniu.

Wiele razy w życiu pomyślałam sobie: hej, przecież kilka lat temu pomyślałaś, że chciałabyś robić to, a teraz właśnie to robisz! Dlatego warto podążać za marzeniami, nawet jeśli wydają się w tym momencie nierzeczywiste. Za miesiąc, rok czy kilka lat, nasza sytuacja może wyglądać zupełnie inaczej.

Ale jak to podsumowała kiedyś moja terapeutka: "Czy wiesz, dlaczego Tobie tak wiele rzeczy w życiu wychodzi? Bo masz świadomość swoich potrzeb, szukasz rozwiązań, a jak je znajdziesz, to wdrażasz je w życie". Większość osób zatrzymuje się na świadomości tego, co chce. A trzeba jeszcze działać.

Moja koleżanka ze studiów, kiedy oznajmiłam jej, że zerwałam z chłopakiem i wyprowadziłam się, powiedziała mi coś, co zostało ze mną do dziś: że podziwia mnie za odwagę, za to, że działam, jak mi coś nie pasuje i nie tkwię w sytuacji, która jest dla mnie niewygodna. Widać, miałam to w sobie od zawsze i ta motywacja, chęć zmiany, ulepszania, prowadzi mnie do dziś.

Dziś spełniasz marzenia konsumentek. Wasza akcja „Marzeniowóz” na 10-lecie firmy to ciekawy projekt. Powiedz, o czym dziś marzą Polki?

Nie wiem, czy trafnie mogę wypowiedzieć się w imieniu Polek, ale jeśli miałabym spróbować, to poszłabym tropem moich wartości, które wypowiedziałam spontanicznie wiele lat temu, zapytana o nie jeszcze na studiach przez mojego przyjaciela, a było to: zdrowie i rodzina. Trudno jest wyobrazić sobie bardziej uniwersalne marzenia, jak prawdziwi przyjaciele wokół i to, że możemy cieszyć się życiem w pełni sił.

Polki, które są wokół mnie, to wspaniałe i odważne kobiety, które myślę, że życzą sobie i innym prawdziwego partnerstwa w związkach, równości, nie mylonej z brakiem dobrych manier i braku szklanych sufitów.

Natomiast nawiązując do Marzeniowozu: moja radość jest ogromna, że będziemy mogli spełnić czyjeś marzenie, zwłaszcza, że zrodziło się to z intencji budowania relacji między kobietami, przyjaciółkami, które dzielą wspólną pasję. A ile wypowiedzianych w Marzeniowozie marzeń właśnie zaczęło swój bieg i wkrótce się spełnią? Tego nie wiem, ale życzyłabym sobie, żeby kiedyś te osoby opowiedziały o tym. To byłaby bardzo ciekawe!

I na koniec. Gdybyś miała zamknąć Resibo tylko w kilku słowach, co byś powiedziała?

Nie chcę być najlepsza, tylko wyjątkowa. Bo jak będę najlepsza, to będę pierwsza. A jak będę wyjątkową, to będę jedyna.

Bardzo Ci dziękuję za rozmowę i kibicuję serdecznie Waszym kolejnym sukcesom!
Lidia Lewandowska, Wirtualne Kosmetyki
# Wywiady i opinie
 reklama