Trudny i zaskakujący. Zeszłoroczny szał na „ratujmy polskie marki” osłabł, a w drugiej połowie roku wręcz zanikł ustępując ostrożności i wstrzemiężliwości konsumentów. Sytuacja rynkowa z całą pewnością nie pozostała bez wpływu na nasz beauty-segment. Odczuliśmy zarówno inflację, niepewność rynkową, jak i opóźnienia w dostawach surowców.
Wydaje się, że slow beauty, naturalne piękno, zdrowa skóra. Choć wszelkie trendy przyćmiewa obecnie rynkowa walka o zachowanie dotychczasowego poziomu sprzedaży. W obliczu tej walki wyłania się kolejny niepokojący trend: kto da większą promocję! Zaczęliśmy przyzwyczajać naszych klientów do upustów rzędu -30%, -40%, -50%, a nawet większych. Pytanie, czy od tego trendu będzie kiedyś odwrót? Czy klient kupujący w cenie promocyjnej będzie jeszcze kiedyś gotów kupić ten sam produkt za 100% jego ceny? Czy wysokie promocje nie rujnują wyobrażenia klientów o faktycznej wartości kosmetyku?
Powrót do rzeczywistości sprzed roku - czyli zachowanie (odbudowanie?) zeszłorocznego poziomu wzrostów.
Realizacji punktu czwartego! Oraz wszelkiej pomyślności. Niech ten nadchodzący rok nam sprzyja, po prostu - każdemu w tej sferze, w której najbardziej tego potrzebuje.