Konsumenci chcą się ograniczać - trend zero-waste coraz mocniej dotyka branżę kosmetyczną

Konsumenci chcą się ograniczać - trend zero-waste coraz mocniej dotyka branżę kosmetyczną

Skruszone wyznanie. Kiedy kilka lat temu czytałam artykuł o trendzie „zero-waste”, pomyślałam sobie: kolejny hipsterski wymysł. U mnie kosz na śmieci każdego dnia wypełniał się po brzegi, a bohaterowie tego reportażu przekonywali, że taki kosz to w rok powinien się uzbierać, a jak się człowiek postara, to i mniej mu tych śmieci wyjdzie.

Jasne – uśmiechnęłam się kpiąco – i gazeta wylądowała w śmieciach. Może nawet wrzuciłam ją do kontenera na papier, ale to było wszystko, na co wtedy było mnie w tej kwestii stać.

Oczywiście problem coraz bardziej zanieczyszczonego środowiska do mnie docierał, ale chyba nie do końca. Ja i miliony podobnych do mnie ludzi nie zdawaliśmy sobie sprawę z powagi sytuacji.

Zwrot ku naturze

Rosnąca świadomość…

Jesteśmy pierwszym pokoleniem, które ma świadomość, że doszliśmy do ściany i ostatnim, które może tę katastrofę ekologiczną jeszcze opóźnić. Ta świadomość jest coraz powszechniejsza.

Zmienia to podejście konsumentów do ich zwyczajów, stylu życia, zakupów. Kiedyś tylko wyjątkowo zaangażowani eko-fani irytowali się na tony foliowych toreb, którymi sieci handlowe nas obdarowywały przy najmniejszych zakupach. Dziś osób, które idą na zakupy z torbą materiałową jest znacznie więcej niż pewnie jeszcze 2-3 lata temu. Zadziałała przede wszystkim motywacja finansowa, odkąd reklamówki nie są darmowe. Ale też coraz więcej z nas widziało już w mediach smutny obraz dryfującej po oceanie gigantycznej wyspy śmieci czy przerażające zdjęcia uduszonych foliówkami żółwi czy delfinów. Zatem już nie tylko przemawia do nas zaoszczędzenie 50 groszy, ale uzmysłowienie sobie, że jak ludzkość przesadziliśmy…

To już nie trend, to ruch

Kwestia ekologii i „zero waste” jest coraz ważniejsza dla przemysłu kosmetycznego. Mintel alarmuje, że to już nie jest trend, ale masowy ruch. Za chwilę marki, które nie zmierzą się z wyzwaniami dotyczącymi ekologii, nie będą miały czego szukać na rynku. Tym bardziej, że aktywne są na nim coraz młodsze pokolenia, dla których troska o środowisko naturalne i minimalizm nie są ani pozą, ani chwilowym wymysłem, ale oczywistością, wokół których dokonują codziennych wyborów.

Z badań konsumenckich wynika, że świadomość konsumentów z roku na rok rośnie. W Stanach Zjednoczonych 44% konsumentów, którzy kupują zarówno produkty naturalne, jak też marki dostępne masowo, uważa, że nawet takie połowiczne rozwiązanie jest już właściwym krokiem w stronę zrównoważonego rozwoju. 54% Brazylijczyków, którzy są zainteresowani markami naturalnymi, zamierza również zmniejszać ilości odpadów w ich gospodarstwach domowych. W Hiszpanii 74% konsumentów zaniepokojonych jest faktem, że nie zawsze składniki zawarte w kosmetykach naturalnych pozyskiwane są w sposób zrównoważony. 58% zamożnych Chińczyków gotowych jest płacić więcej za etyczne marki. W Indiach 24% konsumentów zmotywowanych do bardziej naturalnego stylu życia, chce wspierać odpowiedzialne społecznie i środowiskowo firmy, kupując ich produkty.

Analitycy przekonują, że jeśli dziś firmom kosmetycznym doraźne zyski przesłaniają jeszcze konieczność inwestycji w rozwiązania pro-ekologiczne, to stracą w dłuższej perspektywie. Dziś już nie sam produkt jest ważny, ale wartości, na których opiera się marka. W przyszłości to się raczej jeszcze wzmocni niż osłabi.

Nowe hasła, nowe potrzeby

Odpowiedzialność ta nie musi oznaczać kompromisu z jakością czy odejścia od luksusowości marki…  Wręcz przeciwnie: teraz innowacje będą kreowane wokół wydłużania produktom życia, możliwości ponownego uzupełniania opakowań czy upcyclingu.  To ostatnie pojęcie może wydawać się tożsame z recyclingiem, ale jest jednak nowym określeniem.

Upcycling, podobnie jak recycling, daje drugie życie odpadom. Różnica polega jednak na tym, że w procesie upcyclingu powstaje rzecz, którą cechuje wyższa jakość niż jakość surowców użytych do jej produkcji.

Przykładem takiego produktu mogą być na przykład adidasy z torebek foliowych. W ramach upcyclingu powstają jednak również elementy biżuterii, mebli, opakowań kosmetyków i ubrań. Charakteryzują się one unikalnością oraz wymyślnością, co jeszcze bardziej podbija ich wartość. Na nowo być może trzeba będzie również zdefiniować luksus, którego wyznacznikiem będzie jakaś kosmetyczna Tesla.

Przyjaźniej dla środowiska

Firmy kosmetyczne naprawdę już teraz mocno zastanawiają się, jak zmodyfikować biznes, by był bardziej etyczny i mniej szkodliwy dla środowiska.

Wiele biznesowych dywagacji wynika jednak z oddolnych dyskusji konsumentów. Czy opakowania nie powinny być większe, by wystarczały na dłużej? A może wręcz przeciwnie – lepiej, by były mniejsze, byśmy na pewno wykorzystali kosmetyki do końca, nim nam się znudzą? Jak ma się do tego wszystkiego presja nowości? Może warto, ją nieco zwolnić, by konsumenci kupowali to, co naprawdę lubią, a nie rzucali się kompulsywnie na to, co nowe i intrygujące?

Zaangażowani klienci pod lupę coraz częściej biorą cały łańcuch dostaw. Chcą wiedzieć, skąd i jak pozyskiwane są składniki produktów. Czy nie jest bardziej eko sięganie po składniki z naszej szerokości geograficznej zamiast sprowadzania ich z odległych zakątków świata? Czy manufaktura kosmetyczna jest zawsze bardziej przyjazna środowisku niż wielka fabryka globalnego gracza? Czy producenci i handel nie powinni przemyśleć wspólnie idei ponownego napełniania zużytych opakowań kosmetykami dostępnymi w zbiorczych dyspenserach i w których kategoriach kosmetycznych byłoby to możliwe – choćby z uwagi na bezpieczeństwo produktów?

Duży biznes bardziej eko

To, co przez lata ważne i praktykowane było przez mniejsze firmy, nabiera teraz efektu skali. Dla niewielkich eko-marek pewne działania były oczywistą oczywistością, np. by promować recykling opakowań. Oferowały zatem rabaty na kolejne zakupy przy zwrocie zużytego opakowania. Zachęcały, by pokochać na nowo mydło w kostce, które po prostu się zużyje, nie zostawiając plastikowej butelki, która wyląduje w koszu. Tematy, które przez lata były niszowe i dotyczyły w zasadzie segmentu kosmetyków naturalnych, teraz są istotne dla wszystkich.

Coraz częściej to właśnie duży biznes wychodzi z proekologicznymi inicjatywami, zdając sobie sprawę, że wartości firmy emanują na marki, a tym samym sympatię do nich i popularność. Ale nie tylko merkantylność za tym przemawia, ale odpowiedzialność...

Unilever i L’Oreal zobowiązały się do 2025 roku korzystać w opakowaniach jedynie z nadającego się do powtórnego przetworzenia i kompostowalnego plastiku. Procter&Gamble już w tym roku z 500 mln butelek kosmetyków do pielęgnacji włosów w 25% wykorzystał plastik wielokrotnego przetwarzania. Avon natomiast już niemal w 95% zrealizował swój cel, by być firmą bezodpadową!

Przemysł dąży do redukcji CO2

Edukacja jako wsparcie do zmian

Marki kosmetyczne powinny w pełni edukować klientów w zakresie ich roli w całej tej koncepcji bezodpadowej. Jak? Na przykład informować na temat utylizacji opakowań czy jak można je twórczo lub praktycznie wykorzystać ponownie.

Takie tutoriale można zamieszczać na social mediach, co nie jest ani nudną ani nachalną promocją zero-waste. Opakowanie po maśle do ciała staje się przykładowo doniczką na rzeżuchę albo pojemnikiem na płatki kosmetyczne. Widziałam takie projekty, skądinąd ten ostatni oberwał za z waciki, gdyż zdaniem internautek rękawiczka do demakijażu jest lepszym wyborem zero-waste…
 
Problemem oczywiście jest poziom ostracyzmu. Bo nierzadko pierwsze próby zmniejszenia ilości „produkowanych” śmieci przez przeciętną Kowalską, wcale nie są przez środowiska proekologiczne chwalone, ale wręcz hejtowane. Zamiast słów wsparcia, pojawiają się zarzuty, że Kowalska co najwyżej humor sobie poprawia, a nie stan planety, bo używając tamponów zamiast menstruacyjnego kubeczka czy kupując standardowy krem dużej firmy a nie produkt niewielkiej manufaktury bierze na siebie odpowiedzialność, że za chwilę pożegnamy się jako ludzkość z matką ziemią…

Temat coraz bardziej nośny:-)

Eko podejście wzbudza szacunek

Coraz częściej firmy kosmetyczne wprost informują, jak bardzo eko jest ich produkcja. Pożądanym claimem jest dziś to, że produkt jest wegański, zaufanie wzbudza opakowanie ze szkła lub aluminium, bo te materiały poddają się łatwo recyklingowi, a jeśli już pojemnik jest z plastiku to lepiej z takiego, który można przetworzyć ponownie.

Na pewno dobrym i rozwijanym kierunkiem jest wielokrotność zamiast jednorazowości. W przypadku kolorówki dają się w ten sposób wykorzystać palety, takie choćby jak Freedom System Inglot, w których konsumenci mogą uzupełniać zużyte cienie do oczu – takie rozwiązanie łączy zresztą dwa mocne trendy: zero-waste i personalizacji produktów.

Pomysły zresztą tworzą się przeróżne. Powstał na przykład produkt Gotha Second Chance Mascara Drops, kropelki wykonane ze składników naturalnych, które zaaplikowane do wysychającej mascary przedłużają jej życie. Jak widać życie nie znosi próżni. Z drugiej strony znalazłabym co najmniej kilka porad DIY, jak można przysychającemu tuszowi przedłużyć życie domowymi sposobami, bez konieczności kupowania nowego produktu. I potem kombinowania, jak go zutylizować w duchu zero-waste.
 
Konsumenci oczekują, że firmy będą z coraz większą troską traktować sprawę wspólnej odpowiedzialności za planetę. Nie jest to chwilowa moda, ale chyba dziejowa konieczność, kiedy stoimy na niebezpiecznej krawędzi. Odwrotu raczej nie ma…

Lidia Lewandowska, Wirtualne Kosmetyki

# Raporty tematyczne
loki joanna