Dyrektor generalny L’Oréal Nicolas Hieronimus powiedział "Financial Times", że on i 15 innych dyrektorów branży kosmetycznej ostrzegło urzędników UE, że włączenie kosmetyków do środków odwetowych będzie mieć negatywne skutki dla sektora.
Ich zdaniem UE powinna wziąć pod uwagę bilans handlowy zanim nałoży cła na określone produkty. „Jeśli zamierzacie umieścić jakąś kategorię w wojnie celnej, lepiej upewnijcie się, że ta branża jest importerem netto, a nie eksporterem netto... W odniesieniu do branży kosmetycznej zasada "oko za oko" znacznie bardziej ukarze europejskich producentów niż amerykańskie firmy” – mówił w rozmowie z "Financial Times" dyrektor generalny L’Oréal.
Nałożenie ceł na produkty kosmetyczne bezpośrednio przełożyłoby się na wyniki firm, szczególnie że europejski sektor kosmetyczny w dużej mierze opiera się na eksporcie. We Francji import kosmetyków z USA szacowany jest na 500 mln dolarów, podczas gdy wartość eksportu wynosi około 2,5 mld euro (według danych branżowych cytowanych przez Reuters).
Dyrektor generalny Beiersdorf, Vincent Warnery, uważa, że granie cłami na kosmetykach jest równoznaczne ze „strzelaniem sobie w stopę”. „Podniesiemy ceny w USA, jeśli będzie to konieczne, co zaszkodzi konsumentom w USA i Kanadzie, a także naszemu udziałowi w rynku” - stwierdził w rozmowie z dziennikiem.
Chociaż cła mają wejść w życie 13 kwietnia, UE nadal zbiera opinie od potencjalnie dotkniętych nimi przedsiębiorstw. Liderzy branży mają nadzieję, że ich apel skłoni urzędników do ponownego rozważenia, zanim środki zostaną sfinalizowane.
Sojusz Value of Beauty apeluje do UE o prowadzenie regularnego dialogu z branżą kosmetyczną, która dodaje 180 mld euro do PKB w UE i utrzymuje 3,2 mln miejsc pracy.