Niezmiennie uważam, że branża kosmetyczna poradziła sobie z tym bezprecedensowym kryzysem sprawnie – lepiej, niż wielu innych producentów dóbr szybko zbywalnych, których biznesy niejednokrotnie zatrzęsły się w posadach.
Moim zdaniem stało się tak przede wszystkim dlatego, że polską branżę tworzą liderzy, którzy oprócz wizji mają też olbrzymią wiedzę i doświadczenia gromadzone przez lata. Cechują ich operatywność biznesowa, elastyczność działania, umiejętność szybkiego dostosowania się do zmiennych warunków gospodarczych w kraju i za granicą oraz zrozumienie potrzeb konsumentów. Takie zaplecze pozwoliło dużej części np. firm błyskawicznie przestawić produkcję na żele wodno-alkoholowe czy płyny dezynfekujące czy przekierować sprawnie sprzedaż do kanału online. Z punktu widzenia biznesowego (podtrzymania produkcji, utrzymania miejsc pracy), społecznego, a nawet politycznego – było to kluczowe.
Mimo pierwszych trudnych tygodni wielu przedsiębiorców przekonało się też, jak wielkie znaczenie dla biznesu ma eksport – i to nie tylko na najczęściej wybierane rynki.
Związek od dawna stara się podkreślać znaczenie eksportu zarówno tu, w kraju, jak i na zagranicznych imprezach i targach, na których jesteśmy obecni od wielu lat (teraz także online; -)). Pomimo lockdownu i rozmaitych utrudnień w pierwszych 4 miesiącach 2020 r. przedsiębiorcy sprzedali za granicą kosmetyki za 5,1 mld zł, czyli o blisko 6 proc. więcej niż rok wcześniej (dane za GUS). To wielkie osiągnięcie najlepiej udowadnia, jak stabilnie, mimo kryzysów, rośnie pozycja Polski na kosmetycznej mapie świata.
Nie idealizuję nieidealnego. Dostrzegam oczywiście, że wiele firm przeżywa poważne trudności, a niektóre ogłosiły upadłość, że problemów i trudności jest bardzo wiele, bo każda z firm ma swoją specyfikę, skalę działania, określone kierunki ekspansji, kanały sprzedaży, klientów i niepowtarzalne portfolio produktów.
Z naszego związkowego badania „Branża kosmetyczna vs. COVID-19” z II kwartału br. dowiedzieliśmy się jednak, że choć 1/3 firm kosmetycznych w Polsce bardzo poważnie odczuła negatywny wpływ pandemii, a produkcja została ograniczona w ponad połowie przedsiębiorstw, aż 66% z nich utrzymało zatrudnienie na poziomie sprzed okresu lockdownu.
Sektor kosmetyczny po raz kolejny udowodnił, że naprawdę posiada umiejętność szybkiej adaptacji do nowych warunków, potrzeb rynkowych i preferencji konsumenta.
Dziś już wiemy, że na dłuższą metę zwiększenie udziału środków do dezynfekcji klasyfikowanych jako produkty biobójcze czy wyroby medyczne nie naprawi sytuacji, bo rynek polski i wiele rynków ościennych już się nimi nasyciło. Wiemy też, że nie naprawi jej także sam e-commerce, który na początku pandemii traktowaliśmy nieco na wyrost lek na całe zło spowodowane Covidem.
Strat powstałych w rynku tradycyjnym nie da się zasypać sprzedażą online – opublikowane 21 września br. dane GUS wskazują, wyraźnie, że coraz mniej kupujemy przez internet, a kosmetyki odnotowały wzrost sprzedaży detalicznej (w cenach stałych) w porównaniu z analogicznym okresem 2019 r. zaledwie o 0,8%.
Potrzeba nowych pomysłów – i takie już się rodzą. Widzimy zmiany zachodzące w niektórych trendach. Patrzymy, jak konsumenci jeszcze staranniej planują i robią zakupy, jak umacnia się trend wybierania lokalnych produktów i jak coraz głośniej mówi się o potrzebach zaangażowania producentów kosmetyków w sprawy środowiskowe. Wiemy, że firmy też to dostrzegają i już podejmują działania w tych obszarach. Mamy nadzieję, że ostatni kwartał roku nie przyniesie kolejnego lockdownu i pozwoli producentom kosmetyków znowu w pełni rozwinąć skrzydła. Ale jeśli COVID znów zaatakuje – jesteśmy na niego lepiej przygotowani.