Jak wynika z badania Digital Global Overview, średni czas, jaki spędzaliśmy każdego dnia w mediach społecznościowych w 2019 roku to 2 godziny i 24 minuty.
Naturalnie rok 2020, a wraz z nim pandemia przyczyniły się do wydłużenia tej średniej. Media społecznościowe wpłynęły na sposób, w jaki największe światowe marki kosmetyczne komunikują się z konsumentami.
Jak estymuje Mediakix, marki planują wydać 15 milionów dolarów na influencer marketing w najbliższych miesiącach. Naturalnie większość z tych pieniędzy trafi do najpopularniejszych twórców internetowych. Dlaczego? W czasach kiedy aż 40% Polaków, korzysta z programów do blokowania reklam, ambasadorzy marki opłacani są przez producentów niezwykle hojnie. Według statystyk ponad 50% odbiorców różnego rodzaju social mediów kupiło produkt pod wpływem internetowego polecenia. Wobec takich danych marki otwarcie deklarują, że środki na promocję konsumują w dużej mierze w social media.
Jak podaje Frobes, Maybelline wydaje na Instagramie 60% budżetu reklamowego, Sephora 43%, zaś Estee Lauder – 46%. Większość z tych środków trafia do influencerów. Nie ma dziś chyba intratniejszego i popularniejszego sposobu na promocję kosmetyków niż influencer marketing.
W krok za najnowszymi trendami technologicznymi oraz idealną aparycją podążają sami influencerzy. Promując kosmetyki na swoich profilach instagramowych coraz częściej posiłkują się filtrami “upiększającymi” opartymi o rozszerzoną rzeczywistość (AR). Dzisiejsze pokolenie digital native jest biegłe w używaniu smartfonów, a poprawiana rzeczywistość cieszy się szerokim uznaniem. Poza dodanymi zwierzęcymi uszkami czy piegami, filtry poprawiają koloryt skóry, wygładzają ją, dodają efekt blasku, podkreślają kolor oczu, powiększają i koloryzują usta i wiele wiele innych. Social media obfitują zatem w ulepszane filmy i poprawiane zdjęcia. Po tego typu rozwiązania w publikacjach sięgają naturalnie internetowi celebryci. Chociaż tego rodzaju content bywa atrakcyjny, to w efekcie cierpi na tym zarówno zaufanie konsumentów, jak ich zdrowie psychiczne. Poszkodowane są także marki kosmetyczne powierzające influencerom promocję swoich produktów.
Tymczasem brytyjski urząd do spraw standardów reklamowych (Advertising Standards Authority), orzekł w minionych tygodniach, że influencerzy nie mogą stosować filtrów, promując kosmetyki na swoich profilach. Orzeczenie jest między innymi reakcją Advertising Standards Authority na kampanię #filterdrop, w której wezwano do obowiązkowego informowania przez influencerów, kiedy używają filtra upiększającego, zwłaszcza podczas promowania produktów do pielęgnacji skóry. Wspomniany hastag filterdrop, a wraz za nim cała akcja budująca świadomość przekłamanych praktyk, została rozpoczęta przez Sashę Pallari, brytyjską wizażystkę i modelkę. Jak wspomina pomysłodawczyni #filterdrop, powstał w myśl promowania realnego piękna. Sasha wspomina, że pracuje w branży kosmetycznej od prawie dziesięciu lat, a dzięki akcji chce zmienić sposób, w jaki postrzegamy reklamy kosmetyków w sieci i co za tym idzie - siebie. Swoje starania o zmiany Sasha Pallari rozpoczęła już w lipcu 2020 roku, mając nadzieję na zobaczenie „prawdziwszej skóry” na Instagramie. Na początku lutego 2021 odniosła sukces.
Stosowanie filtrów w mediach społecznościowych jest szeroko dyskutowaną kwestią, która przyciąga uwagę nie tylko marketerów i influencerów mediów społecznościowych, ale także prawodawców. Zainteresowanie się tematem przez polityków, wynika z faktu, że media społecznościowe według ustawodawców coraz bardziej „szkodzą zdrowiu psychicznemu” nastolatków. W związku z tym przybywa środowisk lobbujących, aby cyfrowo ulepszone zdjęcia opatrzone były odpowiednimi etykietami informacyjnymi. Tymczasem w UK posłowie pracują już nad prawem dotyczącym publikowania zmodyfikowanych w ten sposób obrazów. ASA przeanalizowała dotychczas dwie kampanie, w których do filmów udostępnianych przez influencerów reklamujących produkty do opalania, dodano efekty “ulepszające”. Trwające postępowanie przyniesie orzeczenie, które będzie miało zastosowanie wobec wszystkich brytyjskich marek kosmetycznych, a co za tym idzie influencerów i celebrytów. Wspomniane, analizowane przez urząd kampanie działy się na Instagramie. Jedna z nich została zrealizowana na zlecenie Skinny Tan, druga zaś dla Tanologist Tan. Dotychczas producentom kosmetyków wspomnianych marek zakazano stosowania filtrów, które wprowadzają w błąd, wyolbrzymiając efekty jakie produkty pozwalają osiągnąć.
Brytyjski urząd zabronił stosowania wszelkich filtrów w publikacjach reklamujących produkty kosmetyczne - to spory krok w walce z kreowaniem nierealnego piękna. Orzeczenie oznacza, że marki i influencerzy i nie powinny stosować “ulepszeń” publikując zdjęcia promujące produkty kosmetyczne, przede wszystkim jeśli filtry wyolbrzymiać będą efekt, jaki te produkty są w stanie osiągnąć.
ASA stwierdziło, że udoskonalane na instagramie treści kosmetyczne mogą wprowadzać w błąd, nawet w przypadku jeśli nazwa stosowanego ulepszenia została wspomniana w publikacji. W konsekwencji, promocje które złamią zasady, będą usuwane z portalu. Rzecznik ASA komentuje, że organizacja ściśle współpracuje z platformami społecznościowymi i ma narzędzia, dzięki którym może egzekwować orzeczenie w przypadkach, gdy te nie będą respektowane.
Prawo, nad którym pracują politycy w UK, może być precedensowe dla wszystkich inny państw. Tym bardziej, że poprawianie rzeczywistości jest już powszechnie krytykowane także na naszym rodzimym rynku. Presja wywierana na kobiety, by wyglądały zgodnie z promowanym w sieci wizerunkiem jest olbrzymia. Prezentowanie realnych efektów stosowania kosmetyków to zdecydowanie ogromny krok w kierunku transparentności branży beauty.
Jaki będzie kolejny ruch? Czy przyjdzie nam sprawdzać wiarygodność produktów także pod kątem tego, czy Courteney Cox i Julianne Moore naprawdę korzystają z reklamowanych przez siebie farb do koloryzacji w domu, marki L’oreal? Czas pokaże.