Pomogły nam w tym m.in. programy dofinansowania realizowane przez polskie instytucje rządowe. Ich wsparcie przekłada się na wzrost zaufania i większą otwartość na kosmetyki z naszego kraju, co ułatwia nawiązywanie kontaktów i prowadzenie rozmów z potencjalnymi kontrahentami.
Siłą polskich eksporterów jest z pewnością jakość oraz innowacyjność produktów. Dzięki wsparciu unijnemu i inwestycjom w infrastrukturę, a jednocześnie postawieniu na badania i rozwój, znacząco zwiększyliśmy nasze możliwości wytwórcze, jakość produkcji oraz jej nowatorstwo.
W okresie koniunktury i dużej popularności jaką cieszą się polskie kosmetyki zagranicą, trudno wskazywać na słabości. Możemy jedynie obawiać się zagrożenia w utrzymaniu szybkiego tempa wzrostu, co przyhamuje inwestycje i będzie miało negatywny wpływ na dalszy tak dobry rozwój całej branży.
Na pewno trudniejsze jest wejście na rynki mocno już rozwinięte - przede wszystkim z uwagi na dojrzałość sektora detalicznego (m.in. ograniczone możliwość wejścia na półkę i dużą konkurencję) oraz zachowania konsumenckie (m.in. trudne do zmiany nawyki zakupowe, wysoka świadomość marek lokalnych). Ten rodzaj stagnacji i przyzwyczajenia jest obcy natomiast rynkom azjatyckim. Tutejsi konsumenci chłoną nowości, są otwarci na innowacje i poznawanie ciekawych produktów.
Wśród licznych sukcesów marki Bielenda, jakimi możemy się pochwalić w tym regionie, szczególnie dumni jesteśmy z pozycji, jaką osiągnęliśmy w kategorii demakijaży w Korei Płd, w której nasza marka jest dziś szeroko rozpoznawalna i lubiana przez mieszkanki tego kraju.
A należy mieć na uwadze, że akurat ta kategoria należy do tych najbardziej konkurencyjnych i takich, w których przykłada się szczególną uwagę do jakości.
Z perspektywy eksporterów ważne jest kontynuowanie rządowych programów wspierających branżę kosmetyczną, co pomoże nam w rozwoju i dalszym budowaniu świadomości marki polskich kosmetyków #P-beauty.