Dla części środowiska beauty ustawa oznacza spadek przychodów, jednak MZ stoi na stanowisku, że zbyt wiele zabiegów kończyło się poważnymi powikłaniami właśnie dlatego, że wykonywane były przez kosmetyczki a nie lekarzy. Zmiany popiera środowisko lekarskie. - Najważniejsze jest dobro pacjenta, dlatego uważam, iż zabiegi związane z naruszeniem ciągłości skóry powinni wykonywać tylko lekarze - powiedział w rozmowie z Interią dr Adam Gumkowski, chirurg z 32-letnim doświadczeniem. - Dla lekarza jest to pacjent, dla kosmetyczki klient. To jest podstawowa różnica w podejściu. Jest to zawsze związane z odpowiedzialnością zawodową, za pacjenta odpowiada lekarz, za klienta nie odpowiada nikt. Lekarz jest zobowiązany prawnie do prowadzenia dokumentacji medycznej - kosmetyczka nie. W takiej dokumentacji jest opisany rodzaj zabiegu, miejsce wykonania zabiegu, podana ilość preparatu, zalecenia pozabiegowe - dodał lekarz.
Więcej wątpliwości niż zakaz iniekcji kwasu hialuronowego może jednak budzić pełna lista „zabiegów zakazanych”. - Chodzi tutaj przede wszystkim o podawanie implantów płynnych, czyli najpopularniejszych zabiegów z wykorzystywaniem kwasu hialuronowego. Oprócz implantacji chodzi też o zabiegi z nićmi liftingującymi, które są - co prawda mało inwazyjnym - ale jednak liftingiem skóry. Na liście znajdą się też niektóre rodzaje zabiegów, silniejsze peelingi, maseczki, które z uwagi na ryzyko powstania ewentualnych powikłań i ich inwazyjność zgodnie z prawem powinny być wykonywane przez lekarzy ze względu na bezpieczeństwo pacjentów - wymienia Michał Gajda, adwokat i pełnomocnik Stowarzyszenia Lekarzy Dermatologów Estetycznych.
Dodał również, że prace nad rozporządzeniem podjęte zostały z inicjatywy ministerstwa. Do opracowania zmian zostali zaroszeni przedstawiciele Naczelnej Rady Lekarskiej, Stowarzyszenia Lekarzy Dermatologów Estetycznych, a także później powstałej Koalicji Lekarzy, zrzeszającej największe autorytety lekarskie w dziedzinie medycyny estetycznej.
fot. unsplash.com