Jakie są najnowsze trendy w pielęgnacji anti-aging? cz. II

Jakie są najnowsze trendy w pielęgnacji anti-aging? cz. II

W pierwszej części raportu pisaliśmy o tym, jak duża jest grupa konsumentek zainteresowanych pielęgnacją ant-aging, mentalnych i społecznych zmianach, które wpływają na ten segment rynku oraz składnikach, które dziś  wzbudzają zainteresowanie konsumentek.

Hej, czy wiecie, co jest trendy?

Trendów w anti-aging obecnie jest kilka. Modne jest to, co polskie, ale jednocześnie nośne sprzedażowo jest to, co dalekowschodnie – japońskie i koreańskie. Modne jest to, co naturalne, ekologiczne i less waste, ale trend „chemiczno-technologiczny” także trzyma się mocno.

Modne jest to, co naśladuje medycynę estetyczną, czyli cały segment kosmetyków deklarujących działanie liftingujące, naśladujące działanie botoksu czy dające efekt mezoterapii igłowej. Przede wszystkim jednak modne jest to, co zaskakuje formułą, ładnie wygląda, ma ciekawe opakowanie, przyjemnie pachnie, i pozwala czerpać radość z pielęgnacji.

Zacznijmy od tego, co polskie. Wydaje się, że gdyby kosmetyki produkowane nad Wisłą były cenione tylko przez polskie klientki, można by wytłumaczyć to pewnego rodzaju zakupowym patriotyzmem, sentymentem do wspierania tego, co lokalne i chęcią wspierania narodowej gospodarki. Jednak polskie marki dobrze sprzedają się nie tylko w kraju, ale skutecznie podbijają coraz to nowe rynki światowe.

Preparaty Dr Irena Eris sprzedawane są w kilkudziesięciu krajach – zarówno na kontynencie europejskim, jak i Ameryce i Australii. Dermokosmetyki Iwostin stoją na półkach w sklepach na Litwie, w Bułgarii i Rumunii, a szczególnie upodobały je sobie Turczynki. Niemki lubią markę Oceanic, Skandynawki – Norweżki, Szwedki – Dermikę, Rosjanki chętnie kupują produkty Eveline, Brytyjki – Lirene. Mieszkanki Zjednoczonych Emiratów Arabskich – Ziaję.

Nic dziwnego – nasze kosmetyki są naprawdę dobre, nadążamy za myślą technologiczną, a czasami stajemy się jej forpocztą, szczycąc się zgłoszeniami patentowymi. Kilkanaście lat temu to polscy producenci szukali inspiracji na zachodzie, dziś trend bywa odwrotny – na światowym rynku kosmetologicznym zainteresowanie budzą pomysły pochodząc z Polski.

Egzotyczne inspiracje

Nie znaczy to, że Polska nie szuka dziś inspiracji na zewnątrz. Bardzo silnym trendem jest kierowanie się ku sposobom pielęgnacji anti aging stosowanym przez kobiety Dalekiego Wschodu – Chinki, Koreanki, Japonki. Pielęgnacja ta podkreśla przede wszystkim rolę dobrego, czasami wieloetapowego oczyszczania skóry, następnie mocnego jej nawilżania, a na koniec nakładania kolejnych warstw kosmetyków rewitalizująco-odżywczo-ochronnych, w tym tych z filtrami UV (priorytetem jest bowiem dbałość o utrzymanie jasnej skóry).

Podczas gdy marki południowokoreańskie znane są na tym obszarze głównie z zabawnych, niedrogich i innowacyjnych produktów (np. maseczek w kształcie pyszczków zwierząt, preparatów do oczyszczania na bazie olejowej, kosmetyków do pielęgnacji ust), ale opartych na prostych składnikach, to kosmetyki japońskie są powszechnie uważane za zaawansowane technologicznie i posiadające innowacyjne silnie działające kompleksy nawilżające.

Jako przykład można tu podać lotion Hada Labo (w Polsce marka należy do firmy Dax Cosmetics i jest sprzedawana w Rossmannie). W jego składzie znajdziemy kompleks trzech nawilżaczy: kwas hialuronowy, hialuronian sodu i hialuronian acetylowy sodu, które wespół zapewniają maksymalne nawodnienie i przygotowują skórę do lepszego wchłaniania substancji z kolejnych nakładanych na nią kosmetyków. Firma badawcza Mintel szczególnie dobrą przyszłość wróży kosmetykom z Japonii. Rośnie bowiem gotowość konsumentów do testowania kolejnych produktów marek powstających w kraju kwitnącej wiśni.

Natura czy chemia?

– Jeżeli mamy dwa główne trendy – ten zwracający się ku naturze, oraz kierujący się ku zaawansowanej technologii – to w tle jest jeszcze trzeci, pośredni, ale równie silny, inspirowany naturą wspartą nauką i technologią – zauważa Jolanta Górska z Eveline Cosmetics. – Rozwój kosmetologii wiąże się bowiem mocno z rozwojem biotechnologii, a po nowinki będące owocem prac tej dziedziny nauki sięgamy coraz częściej. Wprowadzamy więc do kosmetyków naturalnych nowe metody pozyskiwania surowców. Nie wykorzystujemy zasobów naturalnych, a korzystamy ze źródeł odnawialnych, pozyskujemy składniki aktywne, np. przy użyciu procesu fermentacji. Dzięki temu otrzymujemy inne związki i składniki aktywne oraz inne ich działanie na skórę oraz lepszą biodostępność i przyswajalność – mówi.

Także Magdalena Kaczanowicz z Phenomé zwraca uwagę na wyzwania i szanse stojące przed surowcami otrzymywanymi drogą biotechnologiczną. – Ciekawą naturalną substancją przeciwstarzeniową pozyskiwaną metodami biotechnologicznymi jest bakuchiol. Uzyskuje się go z nasion i liści Babći (Psoralea corylifolia), a stosuje w kosmetykach jako wegańską alternatywę dla retinolu. W badaniach wykazano, że posiada te same właściwości przeciwstarzeniowe, z których znany jest retinol, ale w przeciwieństwie do niego nie powoduje skutków ubocznych takich jak: zaczerwienienie, suchość, podrażnienie skóry.

Przyjrzyjmy się jednak dwóm krańcowym trendom. Kosmetyki naturalne (bio-, eko, wege) na pewno są na krzywej wznoszącej. Dla wielu konsumentów najważniejszy jest naturalny skład kosmetyków, a jeszcze bardziej świadoma część zwraca uwagę na to, czy kosmetyk posiada certyfikat produktu naturalnego lub organicznego.

Potwierdza tę opinię Magdy Kaczanowicz, przedstawicielka marki Phenomé: – Konsumentki są coraz bardziej dociekliwe i zwracają ogromną uwagę na skład produktu. Czytają etykiety, chcą wiedzieć skąd pochodzi i jak działa każdy ze składników, analizują testy, jakim kosmetyki zostały poddane. Chcą zgodności działania produktu z tym, co zapowiedziano na opakowaniu – mówi. – Przepisy w tym względzie zaostrzają się i aby deklarować ekologiczną formułę, naprawdę trzeba mieć badania potwierdzające jej zasadność i skuteczność.

Prawda, uczciwość i wiarygodność dla konsumentek tego segmentu jest tak ważna - deklaratywnie część konsumentek stwierdza, że gotowe są płacić więcej, aby otrzymać kosmetyk posiadający certyfikat potwierdzający jego naturalny i ekologiczny skład (w tym momencie wszyscy producenci kosmetyków naturalnych zwracają uwagę na duże koszty pozyskania naturalnych surowców). Przy wyborze kosmetyków naturalnych liczą się także: przyzwyczajenie do wcześniej stosowanej marki, polecenie znajomych i rodziny, fakt, że produkt jest polski oraz opinie i rekomendacje blogerek.

Naturalność to ważna cecha dla coraz większej grupy konsumentek

Chemia nie taka straszna, a skuteczność ma znaczenie

Nie znaczy to, że trend „chemiczny” jest w odwrocie. Cały czas potężna grupa konsumentek korzystająca z segmentu produktów spowalniających starzenie deklaruje większe zaufanie do składników chemicznych.

Argumentami są tu: świadomość, że firmy te przeznaczają potężne środki na badanie swoich składników (in vitro, in vivo, testy satysfakcji na probantkach), niemal 100-procentowa pewność bezpieczeństwa zastosowanych formuł aktywnych oraz świadomość, jak szybko dzisiaj szybkie światowe nowinki kosmetyczne z segmentu luksusowego przechodzą do mass-marketowego (tym bardziej, że kilka wiodących firm kosmetycznych posiada marki w obu tych segmentach, więc po czasie potrzebnym na zebranie plonów ze sprzedaży luksusowej stosunkowo łatwo przenieść jest nowe rozwiązanie z marki premium do marketowej).

Parabeny, konserwanty? Ta grupa konsumentek jest świadoma, że są to składniki przebadane dobrze jak mało które, a ich obecność w produkcie podyktowana jest względami bezpieczeństwa – zachowania czystości mikrobiologicznej przez czas, w którym kosmetyk ma być przydatny do użycia. Więc w tej grupie konsumentek strachu nie budzą. Argumentem do zakupu kosmetyków z tej półki jest te stosunkowo niższa cena niż ta, z którą trzeba się liczyć przy zakupie kosmetyku naturalnego. Wytwarzanie chemicznej cząsteczki witaminy C jest po prostu tańsze niż pozyskanie jej ze źródeł naturalnych.

Zaskakujące formuły i miłe dla oka opakowania

W przypadku kosmetyków trudno nie doceniać roli, jaką w procesie zakupowym odgrywa ich opakowanie i ciekawa formuła. Także kosmetyki z segmentu anti-aging powinny od pierwszej chwili przyciągać wzrok, zaciekawiać, by wywołać chęć posiadania, nawet jeśli wcześniej nie znajdowały się na zakupowej liście.

Warstwa wizualna oraz doznania płynące z aplikacji to cechy, które od zawsze działały i będą działać na chęć zakupu – mówi Joanna Orfinger.

Ubiegłoroczne wdrożenia w tym obszarze poszły przede wszystkim w stronę kosmetyków-gadżetów, które klientki chciałyby mieć na swoich półkach nie tyle ze względu na skuteczność, ale dla samej radości ich stosowania. To na przykład maski bąbelkowe, które musują na skórze niczym szampan, przyjemnie ją łechcąc, albo maseczki połyskujące po aplikacji jak srebro lub złoto, albo te w bawełnianych płatach o zabawnych kształtach pyszczków zwierząt. To także emulsje z zanurzonymi w nich kolorowymi, żelowymi kuleczkami, które w czasie dozowania uwalniają składniki aktywne, kosmetyki czarne jak węgiel z tymże w składzie. Pielęgnacja może być zabawą.

Trend eko przenika do opakowań

Na stylistykę opakowań (kartoników, słoiczków, tubek, saszetek) oddziałuje moda na to, co ekologiczne, naturalne i less waste. W tym przypadku trendem w projektowaniu jest oszczędność formy graficznej oraz wykonanie pudełka, słoiczka, fiolki z materiałów biodegradowalnych. Nadrzędnym celem jest bowiem w tym przypadku ochrona środowiska.

Z kolei z farmaceutycznym podejściem do produkcji kosmetyków wiąże się zapotrzebowaniem na sterylne, aluminiowe opakowania typu airless, które dozują jednorazową porcję preparatu, uniemożliwiając bezpośredni kontakt z resztą produktu, by nie dopuścić do potencjalnego rozwoju bakterii i innych mikroorganizmów.

W tego typu opakowaniach liczy się funkcjonalność, ergonomia i świadomość 100% bezpieczeństwa – mają być wygodne w użyciu i trwałe i niezawodne, czyli zrobione tak, by wytrzymywać wielokrotną aplikację.

Dojrzałe nie znaczy nie nudne;-) Zmienia się komunikacja z konsumentką 40, 50, 60+

Myśląc o graficznej stronie opakowań produktów anti-aging trzeba dzisiaj, chyba jak nigdy dotąd, myśleć o współczesnej ich konsumentce. Pamiętać, że pięćdziesięciolatka myśli o sobie jak niegdysiejsza trzydziestopięciolatka (i tak naprawdę nią jest). Korzysta z Instagrama (myśli więc bardziej obrazami niż słowem), ma konto na FB i komunikuje się przez Messengera (więc preferuje informacje skrótowe), czuje się młodo, jest aktywna zawodowo (więc jest otwarta na przyszłość, a nie zamknięta w przeszłości) i ma dorastające dzieci (więc nie jest jej obce to, czym żyją dwudziestolatki, pokolenie absolutnie uzależnione od mediów społecznościowych, a jednocześnie wchodzące w pielęgnację spowalniającą starzenie). Do tych kobiet nie przemówią już stonowane opakowania, które podobałyby się ich mamom. Nie dla nich klasyczne komunikaty na pudełku i ulotkach i stonowana szata graficzna bazująca na kolorach, które zwykło się uważać za odpowiednie „dla pań w pewnym wieku”. Ten sposób projektowania powinien w tej chwili przejść do półki 70+.

Dzisiejsza 50-tka to dawna 40-tka: -)

Koniec schematów, czyli jak dziś sprzedaje się anti-aging?

Rynek kosmetyków spowalniających starzenie skóry jest coraz bardziej konkurencyjny, a media społecznościowe wyznaczają zupełnie nowe sposoby komunikacji z konsumentami (i między konsumentami), zmieniając dotychczasowe myślenie o sprzedaży produktów tego segmentu. Wydaje się, że większą rolę niż rekomendacja sprzedawcy czy klasyczna reklama, odgrywa dziś konsultacja, edukacja, dzielenie się wiedzą, rekomendacja innych klientek.

Poza tym wydaje się, że współcześnie kobieta, która przychodzi do drogerii tak naprawdę... nie potrzebuje kolejnego kremu (bo tych ma na łazienkowej półce co najmniej kilka). Nawet nie zawsze chodzi jej o te zmarszczki na czole, wokół ust, pod oczami, ale ogólnie o potrzebę dowartościowania i realizacji marzeń o młodszej, ładniejszej i szczuplejszej sobie.

Celem producentów byłoby więc pokazanie, że dzięki zakupowi produktu z tej półki może to osiągnąć. Jeśli ta komunikacja między marzeniami konsumentki a potrzebami firm kosmetycznych będzie dobrze przeprowadzona, doprowadzi do zakupu (kolejnego i wcale nie niezbędnego) produktu tego segmentu. Co ważne: ta komunikacja musi być dzisiaj niesłychanie zindywidualizowana i... zmienna. Raz przyjęty dobry schemat nie zadziała na wszystkie klientki, tak jak nie da się stworzyć produktu dla wszystkich i takiego, który będzie świetnie sprzedawał się w każdej części naszego kraju. Trzeba nieustannie być blisko konsumentów, zauważać, jak zmieniają się oni sami i ich potrzeby, sposoby porozumiewania się pomiędzy sobą, słuchać, dopytywać i... elastycznie dopasowywać się do zmian.

Wydaje się także, że podążanie za tworzeniem kolejnych kategorii wiekowych nie jest dobrym krokiem. Wiek metrykalny nie zawsze jest tożsamy z wiekiem skóry, a starzenie się u każdej kobiety ma zróżnicowane natężenie i przebieg.

Może się bowiem zdarzyć, że pięćdziesięciolatka – czy to z racji uwarunkowań genetycznych, czy współistniejących chorób lub dotychczasowej niewłaściwej pielęgnacji – ma skórę starszą niż wskazuje na to jej rzeczywisty wiek, a co za tym idzie – inne zapotrzebowanie na składniki zawarte w poszczególnych preparatach. Lub zupełnie odwrotnie – jest tak dobrze wyposażona genetycznie i tak starannie pielęgnowała skórę do tej pory, że wygląda młodziej niż wynikałoby to z metryki.

Geny, styl życia - to wszystko ma wpływ na tempo starzenia

Stąd kosmetyki spowalniające starzenie powinny przede wszystkim komunikować przeciwdziałanie aktualnym problemom skórnym konsumentki (trądzik dojrzały, przebarwienia, rozszerzone naczynka, suchość, szorstkość skóry) lub jej oczekiwań wobec kupowanego kosmetyku (nawilżenie, ujędrnienie, podniesienie owalu), a rolą projektantów opakowań – klarowne i skrótowe (!) wyjaśnienie zasad działania danego preparatu i korzyści, których można oczekiwać po jego stosowaniu. Generalnie: dla trzydziestolatki najważniejsze będzie wygładzenie linii mimicznych oraz przeciwdziałanie powstawaniu kolejnych zmarszczek. Z kolei klientce po 40. roku życia warto zwrócić uwagę na konieczność poprawy jędrności skóry oraz kierunkowe działanie na bardziej utrwalone zmarszczki, a kremy w przedziałach 60+ i 70+ powinny być preparatami „wielozadaniowymi”. Czyli redukować liczbę i głębokość zmarszczek, zwiększać gęstość i spoistość skóry, stymulować procesy intensywnej odnowy i regeneracji, blokować procesy doprowadzające do zwiotczenia, ale też np. rozjaśniać przebarwienia.

W segmencie kosmetyków spowalniających starzenie jest coraz ciaśniej. Wydaje się jednak, że przy dużej dozie kreatywności w podejściu do poszczególnych produktów i linii i wsłuchaniu się w potrzeby klientów cały czas jest miejsce na kolejne wdrożenia.

Większa świadomość zakupowa

Gerta Pająk, product manager Bielenda Kosmetyki Naturalne:

Na decyzje zakupowe konsumentów wpływa dziś wiele czynników. Nierzadko są one pochodną trendów – tego, co jest w danym momencie modne czy też stosowane przez grupę osób, które znamy i cenimy. Kupujemy świadomie, zwracając uwagę na to, co jest sercem formuły kosmetyku, ale przykładamy też uwagę do wyglądu produktu, jego zapachu i tekstury. Dlatego każda marka kosmetyczna musi dziś brać pod uwagę cały szereg potrzeb i oczekiwań, jakie stawiają przed nią konsumenci.

►Ważne: Kupując kosmetyk pielęgnacyjny, kobiety kierują się nie tylko reklamą, informacjami na opakowaniu, czy rekomendacją sprzedawców, ale także sensorycznie „badają“ produkt. Wiedzą, że jeśli mają go systematycznie używać, musi nie tylko spełniać obietnice działania, ale i dawać codzienną przyjemność stosowania. W tym kontekście ważne są opakowania testowe pozwalające poznać teksturę preparatu, jego zapach i kolor.

 

Tekst: Inga Kazana, Wirtualne Kosmetyki

# Raporty tematyczne
loki joanna