Kręcić kosmetyki to jedno, ale odnaleźć się w gąszczu produkcyjnych i sprzedażowych zawiłości to drugie. Pewnie dlatego część tych nowych biznesów pozostanie jedynie odskocznią od normalnej zawodowej działalności, a sprzedaż zamyka się w kilkunastu wysyłkach miesięcznie.
Większość moich rozmówców podkreśla jednak, że reklama jest drugorzędna: wartością ma być unikatowy produkt.
W biznesie ważne są relacje. Trzeba je budować. Krok po kroku.
To zresztą, że nowe firmy postawiły na odmienność swoich marek i potrafiły pójść pod prąd masowości, jest chyba ich największą siłą.
Warto zawalczyć jednak o dystrybucję w drogeriach tradycyjnych, które znalazły się w takim momencie, że również szukają pomysłu na ofertę nieco inną niż proponują ich najwięksi rynkowi konkurenci.
Nawet te marki, które obecnie można znaleźć w drogeriach i perfumeriach, nie chcą być dla wszystkich, ale tych, którzy są im w jakiś sposób podobni.
Marka, nawet ta znana, ceniona i rozpoznawalna, w ich oczach może być zwyczajnie nudna. Albo skierowana do „tłustych kotów”. Albo nijaka. W tym przypadku oferta produktów w jakimś stopniu bliskich ich estetyce czy wartościom, staje się pewną ciekawą alternatywą.
Często młode firmy mają poczucie szklanego sufitu. Mówią, że najbardziej zależy im na równości szans w dostępie do półek. Tylko na tym. Wtedy naprawdę klient miałby prawdziwy wybór, co chce i ostatecznie może wrzucić do koszyka.
Właściciele młodych firm często podkreślają, że tworząc produkty robią przede wszystkim takie, których sami chcą używać i nie wstydzą się pod nimi podpisać. Mówią także, że w swoim biznesie często kierują się intuicją. Co ciekawe, z takiego założenia wychodzili też ci, którzy dziś są tuzami tego rynku.
Te biznesowe początki przypominają emocjonalny rollercoaster. Z jednej strony są problemy, które naprawdę mogą przytłaczać, z drugiej cieszą rzeczy naprawdę małe – wiele osób pamięta, na jaką kwotę wystawiło pierwszą fakturę, pierwszy wpis w sieci recenzujący ich produkty czy adres, na który wysłali pierwszy zamówiony krem...
Jeśli ktoś ma nerwy ze stali i przetrwa rozmaite spiętrzenia, wyzwania i sytuacje bez wyjścia, a tym często droga młodych firm jest usłana, tego szanse na rynkowy sukces rosną. To dotyczy każdego, kto celuje wyżej niż malutka manufaktura, której produkcją obdzieli się koleżanki i ciocie…