All Inclusive - to nie dla mnie, wolę zwiedzać po swojemu - Aleksandra Matysiak, Melli Care

All Inclusive - to nie dla mnie, wolę zwiedzać po swojemu - Aleksandra Matysiak, Melli Care

Aleksandra Matysiak, Melli Care

Najlepiej odpoczywam w ruchu, w podróży, zmieniając codzienne otoczenie. Nie dla mnie odpoczynek w domu czy na działce. Najchętniej spakowałabym plecak i wyruszyła w nieznane, jak to się zdarzało za studenckich czasów.

Denerwują mnie niewygody na campingu, albo raczej fakt, że moje ciało nie nadąża, a chciałabym czuć się wspaniale wstając o poranku z namiotu. Natomiast uwielbiam spędzanie urlopu na łonie natury i uważam, że nocowanie pod gołym niebem najlepiej mnie regeneruje.

Kocham zwiedzać! Rodzina ma ze mną czasem ciekawie, a czasem ma mnie po prostu dosyć, kiedy chcą posmażyć się na plaży, nic nie robić, a ja od 5 rano siedzę z przewodnikiem w ręce lub z komórką i szperam na portalach podróżniczych, żeby wiedzieć, co w danej okolicy można zwiedzić, co jest osobliwego... Może być to nawet gniazdo bocianów na Podlasiu;-)

Będąc studentką zatrudniłam się w biurze podróży i jako przewodnik woziłam turystów po Europie, potem pracując w handlu zagranicznym również zwiedziłam kawałek świata. Kiedy pojawiły się dzieci, trochę zwolniłam tempo, ale teraz, kiedy są starsze (11 i 8 lat) uwielbiam z nimi podróżować po Polsce i pokazywać im ciekawe miejsca.

Za granicą póki co byliśmy wraz z dziećmi tylko raz. Rzym obeszliśmy wzdłuż i wszerz na piechotę podczas tygodniowego pobytu i naprawdę byłam z nich dumna, że nie skarżyli się ani na upał, ani na ilość kolejnych ciekawostek, bo poza głównymi punktami programu chciałam poczuć się jak tubylcy, więc snuliśmy się po różnych zakamarkach. I oczywiście mieszkaliśmy w domu pewnej włoskiej rodziny, która wyjechała na wakacje, a my zajęliśmy ich lokum.

Mam ciągły głód poznania innych ludzi, innych kultur, innych zwyczajów. Zaglądam więc na miejscowe targi żywności, przysiaduję w knajpkach, żeby zamienić słowo z miesjcowymi, od hoteli wolę pensjonaty.

Tzw. wyjazdy all inclusive są kompletnie nie dla mnie – otwarcie o tym opowiadam, że z mężem byliśmy na czymś takim jeden raz - w podróży poślubnej i zgodnie stwierdziliśmy, że nigdy więcej! Przykuci do hotelu ze względu na posiłki, już po trzech dniach poprosiliśmy o zmianę warunków i po śniadaniu wynajętym autem zwiedzaliśmy Kretę „po swojemu”, czyli z mapą w ręce. Do hotelu wracaliśmy późną nocą, żeby nie brać udziału w wakacyjnych rytuałach brytyjskich i polskich turystów, którzy po serii darmowych drinków okupowali hotelowy basen; -)

Uwielbiam Bieszczady. To jest jeszcze ten moment, kiedy ten region jest nadal najmniej odwiedzany przez turystów... I chociaż z roku na rok ich przybywa, możliwy jest wciąż spacer po Połoninach bez gwaru i asysty innych.

Generalnie polecam góry w Polsce, zwłaszcza Tatry. Tam odpoczywam, tam resetuję głowę, tam moje wielkie rozterki maleją do granic możliwości.

Wracam stamtąd naładowana energią. Jeśli chodzi o inne kraje, to naprawdę wszędzie jest coś wartego zobaczenia. Najlepiej jest wyjechać bez większych oczekiwań i być gotowym na to, co podróż „przyniesie” – nowe znajomości, chwila rozmowy ze starym Grekiem przy frappe, pogadanka z Chorwatem na bazarze rybnym...

Leżeć na plaży plackiem mogę, wraz z książką, ale nie dłużej niż trzy dni. Potem chcę się dowiedzieć czegoś o sobie samej, a najlepszym tego sposobem jest obejrzenie swojego życia w zwierciadle życia obcokrajowca, niezależnie pod jaką szerokością geograficzną.

Patentem na świetne wakcje są też dobrze dobrani kompani podróży, którzy nie będą robili problemu z nagłej zmiany planów, którzy będą równie ciekawi tego, co się wydarzy, jak ja zawsze jestem. Nie zakładam, że pogoda będzie jak drut i to wyznaczy moją ocenę na pięć.

Jestem otwarta z usposobienia i to się przejawia w sposobie spędzania urlopu.

Co z tego, że nad Bałtykiem leje drugi dzień, jeśli jest w miarę ciepło i można boso pobiegać po plaży w chińskim płaszczu foliowym, potem pójść do tawerny na rybę, a wieczorem pograć w scrable lub kalambury! Pod warunkiem fajnego towarzystwa oczywiście.

Częstsze wypady na krótko czy dłuższy urlop? I jedno i drugie: -)

Na pewno jeden długi urlop jest wspaniały. Słyszałam, że dopiero podczas trzytygodniowych wakacji resetujemy się w pełni, ale nie zawsze możemy sobie na to pozwolić - zwłaszcza, jeśli mamy własną firmę i jest ona dopiero na początku drogi... Wtedy tak długi urlop bez laptopa nie jest możliwy. Natomiast krótkie wypady też są super sprawą.

Bardzo często z rodziną robimy 2-3 dniowe wypady nad polskie morze. Jest blisko i mamy taką możliwość. Niezależnie, czy jest to lato, czy zima.

Wręcz wolimy jesienią, kiedy plaża jest pusta i sztormy gwarantują wspaniałe powietrze, co daje wytchnienie moim dzieciom, małym alergikom. Zimą fajnie jest spotkać morsów – co roku planuję, że następnym razem wykąpię się w zimowym Bałtyku, ale to jeszcze przede mną; -) Latem wybieramy odległą i mniej zaludnioną plażę, na przykład na gdańskich Stogach lub na wyspie Sobieszewskiej, gdyż ta nam najbliższa miejska, na styku Gdańska i Sopotu jest nie mniej zaludniona i głośna, niż sopocki „Mońciak” czy zakopiańskie „Krupówki”, a tego zgodnie nie znosimy…..

Niestety nadal nie jestem w stanie wyjechać na urlop bez laptopa i komórki, gdyż muszę wiedzieć, co się dzieje, ale nie oznacza to, że siedzę przy nich non stop. Sprawdzam pocztę o newralgicznych porach, kiedy czegoś się spodziewam - najczęściej rano, kiedy rodzina jeszcze śpi.

Zdarza mi się wyłączyć na kilka godzin, albo zostawić „niechcący” smartfon, żeby mieć chwilę spokoju od telefonów, ale też, żeby nie mieć pretekstu, żeby co chwilę zaglądać na social media albo do skrzynki.

Tej zimy wybraliśmy się z dziećmi na narty z noclegiem w schronisku Śnieżnica – niewielkie wzniesienie w górach Wyspowych (wcześniej nawet nie słyszałam o takim paśmie;-)) i okazało się, że zasięg jak jest, to na chwilę i miejscami... Po dwóch dniach nerwówki po prostu stwierdziłam: trudno – przestaję spacerować podczas śnieżycy na Śnieżnicy w poszukiwaniu sygnału, bo oszaleję. Nic się takiego strasznego w firmie nie działo, ale pokusa, żeby być na bieżąco psuła mi nastrój i wprowadzała niepokój wszystkim członkom rodziny. Poinformowałam więc najważniejsze osoby, że wyłączam telefon i wracam za kilka dni. Nic złego się nie stało, a ja nie pamiętam, kiedy ostatnio lepiej odpoczęłam: -)

# Raporty tematyczne
 reklama