Z ziemi polskiej do włoskiej, a potem – na podbój świata

Z ziemi polskiej do włoskiej, a potem – na podbój świata

Oto krótka impresja z jubileuszowej, 50. edycji targów Cosmoprof w Bolonii, które dobiegły właśnie końca. W nadchodzących dniach mogą się spodziewać Państwo na Wirtualnych Kosmetykach kolejnych artykułów opartych o nasze spotkania, wywiady i wymienione doświadczenia. Dziękując za dobre rozmowy, z góry zachęcam do lektury oraz interakcji!

Cosmoprof to ważne, jeśli nie najważniejsze, wydarzenie dla całego kosmetycznego świata. Tegoroczna edycja była na pewno sukcesem, choć oczywiście nie mogło obyć się bez przygód, o których piszę na końcu. Z pewnością jednak dobrze będzie je wspominać zdecydowana większość spośród 2767 wystawców z 69 państw całego globu. Targi odwiedziło ponad 250 tys. gości ze 150 krajów, a liczba wystawców wzrosła aż o 16% w porównaniu do ubiegłego roku.
 

Polska marka kosmetyczna – to brzmi dumnie
W oczywisty sposób najbardziej cieszyła mnie absolutnie zauważalna widoczność polskich firm. Wystawiały się one w pawilonie narodowym, co podkreślało efekt skali i było najlepszym możliwym dowodem polskiej kreatywności, innowacji, nowoczesności produkcji i biznesowej synergii. Jednak, aby trafić na wszystkie polskie firmy nie można było ograniczyć się wyłącznie do hali nr 29, należało odwiedzić wiele innych miejsc, np. hal tematycznie podporządkowanych kosmetykom naturalnym, kosmetykom do paznokci, produktom beauty&spa, kosmetykom perfumeryjnym i makijażowym czy branży opakowań. Pierwszego, najbardziej intensywnego dnia, pokonywanie dystansów między poszczególnymi halami poczułam szybko mocno w nogach, dlatego drugiego przerzuciłam się na adidasy, by sprawniej pokonywać te odległości. Ważna nauka na przyszłość: -)


Nowością był jeszcze pawilon 19 – Cosmoprime – miejsce, w którym spotkały się marki z segmentu masstige i prestige. Zaletą tego miejsca była strategiczna lokalizacja tuż przy wejściu na targi. Wokół toczyły się eventy przyciągające dużą ilość dziennikarzy z całego świata (np. wykłady Cosmotalks), a także dopasowanie ofertowe do potencjalnych kupców zainteresowanych nieco droższą, bardziej wyselekcjonowaną ofertą. Wśród 151 wystawców w tej strefie znalazły się również dwie polskie marki: Dr Irena Eris oraz ZEW for men (ta ostatnia marka wystawiała się w części o nazwie Extraordinary Gallery).
 

Pozytywna mieszanka wybuchowa
Przestrzeń tych targów, ich rozmach, liczba stoisk, tłumy gości – robią wrażenie, zwłaszcza gdy jest się w Bolonii po raz pierwszy… Choć targi dają możliwość spotkania niemal wszystkich firm w jednym miejscu, to skala przedsięwzięcia wymaga sporych sił, by odwiedzić wszystkie hale, a – co pozytywne – ruch i zainteresowanie na polskich stoiskach – był naprawdę imponujący, więc czasem musiałam wykonać kilka dodatkowych rund, by mieć okazję na spokojniejszą rozmowę. Tak naprawdę to bardzo cieszy, bo przecież nie ma na targach nic gorszego niż pustki na stoisku i nuda, a wiemy, jak wyglądają niektóre polskie imprezy tego typu...

Wieczorami porządne zmęczenie odczuwali zarówno ci, którzy między halami biegali, jak też osoby pracujące na stoiskach firmowych, obsługujące zainteresowanych współpracą kontrahentów. Mieszanka języków, jaka unosiła się w powietrzu przypominała wieżę Babel. Od Wschodu do Zachodu, od Południa po Północ. Polskie firmy w większości mówiły, że odwiedzali je klienci z tak wielu rynków, że trudno wręcz mówić o jednym, dominującym. Ci, którzy wystawiają się na zagranicznych targach od dawna, podkreślają także ich walor jako miejsca do spotkań z obecnymi dystrybutorami, by usprawniać i modyfikować dalszą współpracę pod wymagania konkretnych rynków. Dla dużych firm nie jest wyzwaniem zdobycie nowego klienta czy podpisanie kilku umów sprzedażowych. Ich celem jest wejście na poszczególne rynki we wszystkie kanały sprzedaży.

Targowi debiutanci, rozpoczynający dopiero przygodę z eksportem, mieli zaś często pozytywne poczucie, że „sky is the limit”. Te możliwości i nowe kierunki otwarcia dopiero się dla nich otwierają, ale na nowe potencjalne i podpisane już kontrakty handlowe, patrzą z dużą nadzieją i optymizmem. Eksport jest koniecznością, jeśli na serio traktuje się znaczący rozwój firmy. Zgodnie z obietnicami, napiszę o tym już wkrótce.
 


Ładnie nie tylko wizualnie

Trzeba podkreślić, że wiele polskich stoisk było naprawdę efektownie zaprojektowanych, a niektórych po prostu nie dało się nie zauważyć… Można było po prostu dłuższą chwilę stać i podziwiać. Kilka stoisk było naprawdę dużych, co dawało szansę nie tylko na efektowną prezentację oferty, ale komfort, by prowadzić rozmowy z wieloma potencjalnymi odbiorcami w tym samym czasie. Jednak niektóre mniejsze standy  też robiły dobre wrażenie: jeśli projektant i wykonawca mieli niezły zmysł estetyczny, wystarczyło kilka metrów, by pokazać się z jak najlepszej strony i po prostu w Bolonii zaistnieć. Uważni czytelnicy naszego portalu mogli obejrzeć niektóre najlepsze przykłady (np. piękny design stoisk Oceanic, Dr Irena Eris, Janda, Delia) na naszej relacji live na Twitterze, Facebooku i Instagramie.

Wszyscy jednak mają świadomość, że niezależnie, czy w eksporcie jest się już poważnym wyjadaczem czy dopiero się w nim startuje, targi są dobrą okazją do zwiększania zasięgu, ale pracuje się organicznie i ustawicznie przez cały czas, latami. Najpierw zdobywa się pierwsze kontrakty, ale później też trzeba mocno pracować marketingowo na rynkach, na których się zaistnieje. Przytoczona na początku tej relacji liczba wystawców pokazuje skalę: jak wygląda konkurencja na tych targach i jak dużo wysiłków należy włożyć, by klient trafił na nasze stoisko i poważnie podszedł do kwestii współpracy. Tym większy szacunek dla wszystkich moich rozmówców, którzy z efektów targów byli po prostu zadowoleni i zdecydowana większość planuje już kolejne imprezy targowe: w Dubaju, w Moskwie, w Hongkongu… Obecność w Bolonii w 2018 deklarują niemal wszyscy (nie pamiętam, by ktokolwiek powiedział, że rezygnuje…). Niektórzy myślą co najwyżej o zmianie hali, np. na tę, w której ulokowane są kosmetyki naturalne, inni o większym stoisku, jeszcze inni o większej ekipie, bo tegoroczny ruch momentami powodował przejściowe „korki” w obsłudze zainteresowanych.

Co jeszcze ujęło mnie na plus w Bolonii? Biznesowa klasa większości naszych polskich firm. Wzajemna skłonność do pomocy, składane wyrazy uznania dla efektownej aranżacji stoisk konkurenta czy ruchu na jego stoisku, przyjacielskie rozmowy właścicieli firm, które na co dzień przecież wzajemnie konkurują. Taka postawa: by docenić iW roli promotora polskiej branży kosmetycznej;-)nnych, a jednocześnie wierzyć w to, co się robi, bez ślepego kopiowania konkurencji, jest też przejawem biznesowej dojrzałości. Firmy potrafią de facto razem pracować na dobrą polską markę. Chciałyby by Polska na świecie była dobrze kojarzona. Doceniają wsparcie eksportowe w ramach Promocji Polskiej Gospodarki, choć wymaga to oczywiście dużego zaangażowania, by cały proces przyznania i wykorzystania środków przeprowadzony był właściwie. Jako dziennikarz mogę tylko postawić pytanie, czy nie lepiej, by na materiach promujących polskich eksporterów logo Polska było jednak pisane w języku angielskim – lub podwójnie – po polsku i po angielsku? Mimo, że dofinansowane stoiska były czytelnie oznaczone jako „Polska”, całkiem często zdarzało, że odwiedzający jako pierwsze pytanie stawiał: „Skąd jesteście?”.


Ooops, mamy problem…
Czy można się do czegoś przyczepić, by nie było zupełnie laurkowo? Przydałoby się chyba więcej kafeterii i restauracji, by w spokoju można się było chwilę zregenerować. Także ilość toalet i ich czystość mogłaby być lepsza, przynajmniej w niektórych halach.

Są też oczywiście rzeczy, na które nie ma się wpływu… W tym roku niektórym z nas plany pokrzyżował strajk na lotniskach, co wiązało się perturbacjami, by przebukować bilety, wynająć dodatkowe doby hotelowe czy zapewnić przejazd na inne lotnisko (albo wręcz organizować wyjazd z Włoch innymi środkami transportu, co też część firm robiła). Życie składa się z przygód, więc i mnie w tym roku takowa spotkała. Na szczęście wiele raf udało mi się ominąć dzięki życzliwości i pomocy ekipy firm Janda oraz Victoria Vynn. Jeszcze raz serdecznie Wam dziękuję!
 

CDN!
W najbliższych dniach zapraszam do lektury kolejnych relacji ze spotkań, które odbyłam w Bolonii. Będzie ciekawie, bo targowa atmosfera skłoniła niektórych do zdradzenia ciekawych sekretów i planów… Pozostajemy zatem w kontakcie.

tekst: Lidia Lewandowska, WirtualneKosmetyki.pl

# Eksport
 reklama