Japończycy zajmują siódme miejsce na świecie pod wielkości rynku kosmetycznego i kochają wszystko, co zdrowe i jakościowe. Przywiązują ogromną uwagę do wysokiej jakości składników. Lubią dbać o siebie.
Interesują ich naturalne składniki aktywne w kosmetykach. Piją niesłychane ilości zdrowych szotów witaminowych, które znaleźć można w każdym sklepie.
Dieta japońska jest najzdrowsza na świecie. Według nas filozofia i nowy dizajn Naturativ idealnie pasują go tego kraju, który miałam już okazję kilka lat temu odwiedzić. Na targach Naturativ wpadał Japończykom w oko! Poza tym, mamy już dobre małe pierwsze doświadczenia z japońskim rynkiem i mamy duży apetyt na więcej.
Kosmetyki muszą przejść proces rejestracji na rynku japońskim, ale zwykle ten ciężar bierze na siebie nasz potencjalny partner - dystrybutor. Japończycy potrzebują czasu na podjęcie decyzji o rozpoczęciu współpracy, ale potem jest ona już raczej długofalowa. Jeśli kosmetyk spełni wymagania estetyczne, jakościowe - jesteśmy na dobrej drodze.
Nasze stoisko cieszyło się dużym zainteresowaniem.
Zbieraliśmy masę komplementów za wygląd stoiska, dizajn opakowań i wygląd materiałów promocyjnych. Mieliśmy nawet piękną ulotkę przygotowaną po japońsku! Szczególnie to cieszy, że nasze graficzki posłuchały mojego pomysłu, bo Japonia to jeden z moich ulubionych krajów na świecie i wspólnie trafiłyśmy z projektem materiałów graficznych i dekoracji stoiska w dziesiątkę!
Poza tym, widziałyśmy, że przyciągają Japończyków nasze aromaty. Doceniali bezkompromisowe podejście do naturalności składów oraz certyfikat NATRUE.
Jesteśmy bardzo zadowoleni z udziału w targach i nie wykluczamy powtórzenia udziału w nich w przyszłości. Pokochaliśmy Japonię. Śliwy rozkwitające już na przełomie stycznia i lutego, pyszną i zdrową kuchnią oraz tak inną od naszej, słowiańskiej - mentalnością ludzi.
Japończycy są niezwykle taktowni, trzymają się swych zasad, zachowują się zawsze nienachalnie. My też miałyśmy wrażenie większego wewnętrznego spokoju i harmonii będąc wśród nich.
I zauważyłyśmy po pewnym czasie, że instynktownie odpowiadamy im na ich tradycyjne pokłony!
Korzystamy z dotacji w ramach programu Go to Brand i było nam bardzo miło mieć polskich sąsiadów na targach.
Japońscy kontrahenci z początku sprawiają wrażenie nieco nieśmiałych. Trzeba ich zachęcić do rozmowy.
Na targach w Japonii konieczny jest tłumacz, bo angielski znają nieliczni. Zresztą nawet, jeśli znają, często nie chcą mówić po angielsku, jeśli nie czują się w tym biegli. To chyba kwestia honoru i pewnej dumy, którą się w nich wyczuwa.
Ale gdy ktoś mówi do nich w ojczystym języku, lody pękają. Inni są też - bardziej introwertyczni - Japończycy z Tokio, i inni - mocno wygadani - Japończycy np. z Osaki. Te różnice w mentalności zaskakiwały nas najbardziej.
Zaskakująca była ogromna pomoc dla wystawców spoza Japonii.
Na naszym stoisku zabawne historie zdarzały się cały czas, bo Aga - nasz tłumacz - to stuprocentowa Polka o słowiańskiej urodzie, która przez dziesięć pierwszych lat życia mieszkała w Japonii i chodziła do japońskiej podstawówki. Jej nie tylko płynny, a wręcz natywny japoński, tak zaskakiwał rozmówców, że lody przełamywały się od razu, a miny zdradzały ogromne zaskoczenie i aprobatę.