Nie chcą być traktowani infantylnie, a tak właśnie poczuli się w publikacji „Wysokich Obacsów Extra”, które rekomendowały… stylizacje na demonstracje. Grzechem podstawowym mediów kobiecych jest rozbuchanie nadmiernego konsumpcjonizmu. Teraz szczególnie stoi to w opozycji do coraz powszechniejszego trendu samoograniczania i bardziej świadomych zakupów – w trosce o planetę, ale również ze względów ekonomicznych.
Media zastanawiają się, jak upchnąć tzw. lokowanie produktu, by było najbardziej atrakcyjne. Z reguły jest to nudne i przewidywalne, łącznie z tym, że musi pojawić się produkt reklamodawcy, nawet jeśli pasuje niczym kwiatek do kożucha. Tym razem pomysł na pokazanie pewnej gamy produktów nie był może oczywisty i banalny, ale wzburzył kobiety. "Stylizacje na demonstracje" obnażyły bezmyślność łączenia spraw, które są społecznie ważne z klasycznym gazetowym "must have" (kiedyś w innej gazecie był już kosmetyczny przegląd w duchu Strajku Kobiet, który też przecież oburzył wiele czytelniczek - lekcja więc nie została przez redakcję odrobiona). Nawet jeśli założeniem publikacji było poparcie dla idei Strajku, wyszło słabo.
- Mamy rewolucję. A wam się muszą pieniążki od sponsorów zgadzać - napisały członkinie Feminiskry.
Jak bardzo było to nietrafione i głupie świadczy choćby komentarz członkiń Aborcyjnego Dream Teamu: - „Wysokie Obcasy Extra” umieściły poradnik, jak się ubierać na protesty. Żeby tego było mało, to rzeczy polecane tam były, delikatnie mówiąc, ekskluzywne. Taniej wychodzi aborcja niż kurtka z tego ichniejszego poradnika.
Co na to redakcja? - Prezentacja produktów wybranych przez redakcję miała być wyrazem ciepła i wsparcia, w żadnym wypadku reklamą drogich gadżetów. Wiemy, że większość czytelniczek traktuje pokazywane w pismach przedmioty bardziej jak inspiracje niż konkretne rzeczy do kupienia. Ta sytuacja to nieporozumienie. Przepraszamy tych, którzy poczuli się naszą publikacją urażeni - mówi szefowa magazynu Ewa Wieczorek.
W mediach społecznościowych również dominował ton krytyki i tzw. beki – czyli obśmiania tematu. Uważna lektura komentarzy internautek pozwoliłaby może wydawcom znaleźć przyczynę dołującej sprzedaży. Coraz częściej czytelniczki uważają, że pisma kobiece po prostu rozjeżdżają się z rzeczywistością, a wartościowe teksty są tylko dodatkiem do quasi-reklamowych przekazów. Mocno problematyczne dla wydawców jest również to, że kompletnie nie czują młodszego pokolenia i nawet jeśli bardzo starają się być na czasie, to częściej wychodzi śmieszniej niż „w punkt”. Wiele pism po prostu dramatycznie starzeje się ze swoimi dotychczasowymi czytelniczkami, a jednocześnie te starsze też czują, że nie jest to już „ich pismo”.
Jak piszą Wirtualne Media w ciągu dziewięciu dni listopada 2020 roku na temat Strajku Kobiet ukazało się ponad 100 tys. materiałów w mediach tradycyjnych i internecie, które na zlecenie portalu przygotował Press-Service Monitoring Mediów. Sześć na dziesięć publikacji miało pozytywny wydźwięk. Eksperci oceniają, że jesienią ub. roku podczas pierwszej fali ulicznych protestów postawy marek wobec nich okazały się różne. Nie wszystkie marki, znane ze swojego zaangażowania w sprawy społeczne czy podkreślające bliskie relacje z kobietami, zabrały głos, kiedy na ulice wychodziły dziesiątki tysięcy osób. Bywało to odbierane przez część konsumentek bardzo krytycznie. Marki, które zdecydowały się wesprzeć Strajk Kobiet, były doceniane przez osoby utożsamiające się z postulatami Strajku, ale obrywały od środowisk pro-life. Większość zaangażowanych firm podkreślała jednak, że jest gotowa na tę krytykę i nie zrezygnuje z solidarności ze strajkującymi kobietami, nawet jeśli w ten sposób tracą część klientów.
To nie jest tylko sprawa polska. Na całym świecie marki muszą coraz częściej opowiadać się, po którejś stonie sporów społecznych. Letniość przestaje być bezpieczną strategią. Doświadczyły tego, m. in. firmy w USA podczas fali zamieszek pod hasłem "Black Lives Matter".