Dzienniki „Rzeczpospolita” i „Parkiet” przygotowały rocznicowe zestawienie 100 najważniejszych postaci na 100 lat polskiej gospodarki.
W publikacji znalazły się trzy nazwiska ze świata polskiego przemysłu kosmetycznego: Ignacy Zenon Soszyński, Irena Eris i Wojciech Inglot.
Ignacy Z. Soszyński został wyróżniony jako prekursor polonijnego biznesu. Był przedsiębiorca z krwi i kości. Działalność przedsiębiorczą zaczął prowadzić jeszcze przed wojną (wytwórnia perfumeryjna Marsylianka). Próbował także z powodzeniem działać również tuż po jej zakończeniu. Niestety komunizm i wolność gospodarcza to dwa wykluczające się pojęcia... Jego firmy założone w powojennej już Polsce dość szybko znacjonalizowano, a on sam dzięki wsparciu Politechniki Łódzkiej, której był studentem, wyjechał do Francji, gdzie kształcił się w Grasse w zakresie olejków eterycznych i perfumiarstwa. Kiedy skończyła się jego francuska wiza, zdecydował się na wyjazd do Maroka, gdzie przez lata odnosił spektakularne sukcesy biznesowe. W PRL-u, kiedy poluzowano przepisy, umożliwiając zakładanie firm polonijnych (kraj potrzebował dewiz), założył prężnie rozwijający się Zakład Produktów Aromatycznych i Kosmetycznych Inter-Fragrance. Firma Soszyńskiego sprowadzała również niedostępne zagraniczne marki do Polski, a także na rzecz światowych gigantów przemysłu (m. in. Coty, Dior, Schwarzkopf) prowadziła produkcję zleconą. Niestety, sukces ten był nie w smak socjalistycznym włodarzom. Władze wykorzystały w kuriozalny sposób sytuację, kiedy to biznes Soszyńskiego rozrósł się na tyle, że musiał zlecać część produkcji firmie zewnętrznej… Za współpracę, która mogła przynieść państwowej firmie Miraculum wymierne zyski, Soszyńskiego oskarżono o spekulację, zaaresztowano na 48 godzin i zatrzymano mu paszport. Z zarzutów ostatecznie przedsiębiorcę oczyszczono w roku 1985, ale dla niego był to koniec jakichkolwiek kolejnych prób układania swojego życia w rodzinnym kraju. Wyjechał do Niemiec, gdzie dwa lata później zmarł. Biznesową sztafetę pokoleń kontynuuje jego syn Wojciech Soszyński z żonąDorotą, właściciele firmy Oceanic.
Irena Eris. Nazywana ikoną polskiej branży kosmetycznej. Stworzyła silną markę Irena Eris, ale sama też stała się marką. Młoda pani naukowiec porzuciła na początku lat 80. dobrze zapowiadającą się karierę w warszawskiej Polfie i zdecydowała się, dysponując stosunkowo niewielkim kapitałem pochodzącym ze spadku, zająć się produkcją kosmetyków. Miała w tym już pewne doświadczenia, tworząc skuteczne kosmetyki dla siebie, ale również znajomych jeszcze w czasach studenckich. To była spora zmiana w jej życiu. Zamiast tytułów naukowych, pozostał jej status rzemieślnika, określanego też mało pochlebnie wówczas „prywaciarzem”. W biznes weszli razem z mężem, Henrykiem Orfingerem, który dla wspólnej firmy również dość szybko zostawił stabilną urzędniczą posadę w Ministerstwie Komunikacji. Ona tworzyła receptury, kierowała laboratorium, on zajął się organizacją sprzedaży. Starcia z machiną urzędniczą i socjalistyczną indolencją dawały młodemu małżeństwu nieźle w kość, ale dość szybko poczuli również, że to wszystko ma mimo wielu przeciwności sens... Kosmetyki podbiły serca klientek, które polecały sobie kremy Dr Irena Eris z ust do ust i dzięki tej swoistej reklamie szeptanej wkrótce pod laboratorium ustawiały się długie kolejki. Było więc już całkiem dobrze, ale to była dopiero przgrywka... Wiatr w żagle Orfingerowie złapali zaraz po transformacji. Firma zaczęła rozwijać się na większą skalę, a marka broniła się już na tyle dobrze rozpoznawalnością i uznaniem, że nawet ostra konkurencja zachodnich koncernów kosmetycznych nie była w stanie jej zaszkodzić. Irena Eris od zawsze stawiała na pionierstwo i przełamywanie schematów. Postawiła mocno na rozwój zaplecza naukowego firmy. Odważyła się jako pierwszy polski producent wejść w segment kosmetyków premium. Wprowadziła również czytelną segmentację marek: Lirene jest marką masową, Pharmaceris – dermokosmetyczną, a marka Dr Irena Eris od połowy lat 90. poszła w kierunku luksusu. Na tyle skutecznie, że w 2012 roku Irena Eris otrzymała zaproszenie do elitarnego stowarzyszenia najlepszych marek luksusowych – Comité Colbert. Rok temu natomiast w Galerii Mokotów powstał pierwszy luksusowy concept store tej marki. Oprócz działalności w biznesie kosmetycznym małżeństwo Orfingerów zainwestowało również w luksusowe hotele SPA (Krynica, Wzgórza Dylewskie, Polanica), które są niczym perła w koronie tego biznesowego imperium.
Wojciech Inglot, chemik z wykształcenia, również dał swoje nazwisko kosmetycznej marce, którą dziś zna cały świat. Pracował w krakowskiej Polfie, ale w 1983 roku zdecydował się odejść i wspólnie ze swoją siostrą Elżbietą, założył przedsiębiorstwo w rodzinnym Przemyślu. Nie od razu były to kosmetyki – zaczynał od płynu do głowic magnetofonowych, ale później zmienił profil na produkcję dezodorantów w sztyfcie. Pod koniec lat 80. odkrył potencjał w kosmetykach do makijażu. Lakiery do paznokci w Inglocie produkowano według amerykańskiej receptury. Błyskawicznie stały się hitem. Do oferty zaraz potem dołączyły szminki i cienie do powiek.
Otwarcie rynku po 1989 roku dla Inglota nie były łatwym czasem. Na rynku pojawiła się ogromna konkurencja zachodnich marek, do tej pory dla Polek niedostępnych, więc podwójnie kuszących. Wojciech Inglot nie złożył jednak broni. Działał odważnie: jako pierwsza polska marka wprowadził do sklepów testery produktów, zaczął rozwijać własne punkty handlowe (początkowo wyspy, potem firmowe butiki). W 2001 roku podjął dość zaskakującą wówczas dla rynku decyzję, że wychodzi z drogerii, w których toczyła się wykańczająca niejeden biznes wojna cenowa. Inglot zaczął też mocno inwestować w eksport. Pierwszy sklep Inglota poza Polską powstał w Kanadzie w 2006 roku. W tych działaniach eksportowych wybrał model rozproszonej ekspansji, nie koncentrował się tylko na jednym kierunku. W biznesie wspierała go nadal siostra (czuwała nad produkcją), ale do firmy dołączył również brat Zbigniew (zajął się finansami i eksportem). Wydarzeniem, o którym było naprawdę głośno w polskich mediach, było pojawienie się butiku Inglot na nowojorskim Times Square. Firma nie wydawała zbyt wiele na reklamę, ale jej rozpoznawalność budowały właśnie sklepy w prestiżowych lokalizacjach, innowacyjne rozwiązania (np. tzw. lakier halal – hit w świecie muzułmańskim) czy obecność marki na najważniejszych pokazach mody… Firma rozwijała się prężnie, niestety Wojciech Inglot zmarł w 2013 roku. Stery przejął Zbigniew Inglot, a do firmy dołącza kolejne pokolenie Inglotów. Tempo globalnej ekspansji jest utrzymane – logo Inglot widnieje na 800 punktach na całym świecie.