2022 ma być rokiem makijażowego maksymalizmu. Po trzech lockdownach, kiedy w Wielkiej Brytanii poluzowano restrykcje, wyraźnie było widać odbicie w sprzedaży kolorówki. Miał to być symbol pożegnania z pandemią (jak się okazało przedwczesny). Sprzedaż różów do policzków wzrosła o 181%, cieni do powiek o 145%, a szminek o 178%. John Lewis podkreśla, że klienci chętnie wracają do stoisk z kosmetykami do makijażu, aby odkrywać, eksperymentować i korzystać z porad ekspertów. Ogólnie więc na horyzoncie widać, że jeśli życie ma wrócić do normalności, wróci też makijaż. I to na bogato!
To ma być również lepszy rok dla perfum. Pandemiczne zakupy w 2020 zdominowały zapachowe świece i dyfuzory. W tym - już momentami spokojniejszym roku – kiedy wracaliśmy do pracy, do spotkań ze znajomymi, sprzedaż perfum wzrosła o 24% rok do roku, a to ma być dopiero początek lepszej fali. Po zakupowych listach życzeń widać wzrost zainteresowania mocniejszymi zapachami i bardziej trwałymi formułami – klienci wybierają raczej wody perfumowane niż wody toaletowe. Poszukują zapachów w całej swojej kosmetycznej rutynie, zaczynając od pachnących olejków pod prysznic, balsamów do ciała, na mgiełkach do włosów kończąc.
W pielęgnacji mocnymi trendami są minimalizm kosmetyczny i wielofunkcyjność. Idea "oszczędnej pielęgnacji" stała się bliska wielu klientom, którzy rezygnują z rozbudowanej, wieloproduktowej pielęgnacji, skupiając się na produktach, które spełniają nie jedną, ale wiele funkcji. Nie wynika to nawet z kwestii oszczędzania pieniędzy. Coraz częściej klienci deklarują, że są gotowi zapłacić za jednostkowy produkt więcej, ale powinien być naprawdę skuteczny i dobry.
A kiedy jest skuteczny? Kiedy ktoś dobrze zaprogramował mu skład. Klienci mocniej intersują się obecnie działaniem składników aktywnych – i to w konkretnych stężeniach. W czołówce kosmetycznych poszukiwań znajdują się produkty z retinolem, witaminą C, kwasem hialuronowym, niacynamidem. Focus ten dotyczy zresztą nie tylko pielęgnacji, ale ma coraz istotniejsze znaczenie w przypadku kosmetyków makijażowych. Tu też ma być wyraźne 2w1 - upiększenie i pielęgnacja jednocześnie.
A skoro znów jesteśmy przy makijażu – mamy obecnie powrót mody lat 90-tych. Moda, kultowe seriale, muzyka – ten powrót jest bardzo widoczny, szczególnie w przypadku zetek i millenialsów. Na kanwie tych fascynacji „ninetiesami” John Lewis przewiduje duży popyt na szminki w kolorach nude i beż. W tej chwili detalista naliczył, że już ma w ofercie aż 1274 tego typu produktów, a ich popularność ma jeszcze wzrosnąć w nadchodzącym roku.
Kolejny trend to ekologiczne opakowania i refille. Coraz więcej marek wchodzi w te rozwiązania, a to dopiero początek prawdziwie zielonej rewolucji. Marki kosmetyczne komunikują więc już nie tylko to, co dobrego kryje się w ich kosmetykach i jak naturalne są ich formuły, ale jaki wpływ na środowisko naturalne wywierają opakowania, po które sięgają. W obliczu klimatycznego armagedonu wydaje się to koniecznością, by zapanować jakoś nad odpadami, które są efektem ubocznym epoki konsumpcjonizmu.
I tu dochodzimy do punktu dość kontrowersyjnego: minisy. Wzrost zainteresowania tą kategorią jest widoczny (u brytyjskiego detalisty to +35% w ujęciu rocznym), ale zdania na temat słuszności idei minisów są podzielone. Dla jednych to właśnie produkowanie nadmiaru odpadów, dla innych przeciwnie – produkty te wpisują się w ideę świadomego kupowania, pozwalając na przetestowanie produktu przed zakupem. Minisom ma sprzyjać również post-pandemiczny wzrost zainteresowania wyjazdami i zwyczajna skłonność konsumentów do odkrywania nowych produktów. W efekcie w jednym ze sklepów John Lewisa powstała cała jedna ściana jedynie minisom wybranych marek dedykowana. I cieszy się szaloną popularnością, więc koncept ma być rozszerzany o kolejne sklepy. Prawo popytu rządzi...
Pandemia sprzyjała też beauty high-tech. Konsumenci kupowali urządzenia kosmetyczne i produkty, pozwalające zastąpić im wizyty w gabinetach. Po maseczkach ze światłem LED, przychodzi czas na coraz bardziej zaawansowane domowe zabiegi ze wspomaganiem technologicznym, m. in. mikropeelingi czy zabiegi intensywnie nawilżające/detoksykujące. Co ciekawe idei technologicznych rozwiązań sprzyja to, że... mnóstwo czasu spędzamy przed ekranami imitującymi szkodliwie światło HEV. Także elektroniczne śmieci z naszej skóry mają eliminować wysokotechnologiczne produkty... Postępowo!
Ogólnie też zżyliśmy się w pandemii z ideą domowego spa. I nie musiał być to już tylko jeden dzień w tygodniu na kosmetyczny relaks, bo czasu w domach mieliśmy jakby więcej. Gdy świat wokół stał się mniej przyjemny, klienci zaczęli szukać drobiazgów, które pozwalały poprawić samopoczucie. Świece, jedwabne poszewki na poduszki, opaski na oczy, koce obciążeniowe - zainteresowanie nimi nie wzięło się przypadkowo. Jakoś trzeba było sobie przecież ze stresem radzić (skądinąd przecież w pandemii wzrosło też spożycie alkoholu)... Do domowego spa, które ma się wciąż dobrze, dochodzą teraz zestawy w duchu 24h wellness – produkty, które dzięki olejkom eterycznym trzymają nastrój przez cały dzień. Od dodawania energii na starcie po wyciszanie przed snem. Bo jak wiadomo, sen może zastąpić każdy kosmetyk, ale w drugą stronę to nie zadziała.
I jeszcze jeden trend – suplementacja. Coraz częściej klienci o swój wygląd i kondycję dbają także od środka. Hasło „weź pigułkę” nabiera nowego znaczenia. Ma to być swoiste uzupełnienie ciałodbałości. Zresztą nie musi być to jedynie forma kapsułki dla zdrowia i urody – to także napoje funkcjonalne, dodatki do jedzenia, których celem ma być poprawa zdrowia i estetyczny wygląd skóry. Jak widać eliksir piękna będzie zawsze chętnie poszukiwany. A rozwój biotechnologii będzie sprzyjać coraz ciekawszym rozwiązaniom na tym polu.