Henryk Orfinger, przewodniczący rady nadzorczej Dr Irena Eris: Tak, to prawda. Obydwaj skończyli dobrze notowaną Polsko-Japońską Wyższą Szkołę Technik Komputerowych, ale między nimi jest 18 lat różnicy…
Nie używałem argumentów. Rozmawialiśmy. To były rozmowy, jak oni to wszystko widzą, co chcą robić? Chcą czy nie chcą być w firmie? Tak naprawdę to było wiele lat zastanawiania się, jak to finalnie ma wyglądać i czy ta sukcesja się uda. (...) Niektóre rozmowy odbywały się z udziałem prawnika. Jego obecność była istotna, bo pomagała zastanawiać się na strukturami formalnymi. Po dwóch czy trzech latach takich rozmów, Paweł zdecydował, że chce się włączyć do firmy, Krzysztof powiedział natomiast, że nie chce uczestniczyć w procesie zarządzania. Ta decyzja dwóch synów, z których jeden powiedział "tak", drugi powiedział "nie", była istotna. Bo gdyby obaj powiedzieli "tak", to też robi się problem. Tutaj sytuację mieliśmy czystą. W procesie sukcesji, tak jak w biznesie, trzeba umieć podejmować decyzje. (...) Decyzja więc zapadła - tak to wygląda w firmie rodzinnej.
Korci! Mnie korci, żeby powiedzieć, a on mi grozi palcem – tak w uproszczeniu (śmiech). Oczywiście są takie obszary w firmie, gdzie wciąż jestem aktywny. Mówiliśmy wcześniej o sukcesie z naszą obecnością w Comité Colbert, ale sukcesem, który chciałbym jeszcze zaakcentować, jest marka Pharmaceris. Marka dermokosmetyczna przygotowana dwadzieścia parę lat temu, ale jakieś 18 lat temu podjęliśmy decyzję, że będzie to marka apteczna. Dziś w wielu kategoriach jest numerem jeden w Polsce. I to jest mój osobisty sukces. Oczywiście pracowali na niego wszyscy odpowiedzialni za markę ludzie, ale koncepcja i decyzja były moje.
Tak. Pilnuję tej jednej marki, żeby realizowana była ta strategia, którą kiedyś stworzyłem. Od tej strategii bardzo łatwo jest odejść i zmienić zupełnie tory marki. Dzisiaj jednak ma ona genialny sukces i warto się tego trzymać.
Nie mam co planować, bo jestem już na emeryturze (śmiech). Ale uważam, że warto pracować. Chętnie pewnie wyłączyłbym się bardziej, ale życie mi nie pozwala. Dzisiaj pełnię też różne funkcje zewnętrzne, społeczne, i one też bardzo mnie zajmują. W samej firmie jestem mniej aktywny. To, co mówię o Pharmacerisie, to jest kwestia jednego spotkania miesięcznie.
Nie da się chyba tak krótko, że jedna rada i wystarczy. Na pewno żeby być właścicielem, trzeba mieć pewne predyspozycje. Uważam, że kategoria manager, a kategoria właściciel, to są dwa różne światy. Manager może świetnie zarządzać, może być wspaniałym specjalistą, ale brakuje mu często odwagi w podejmowaniu decyzji lub nie ma tej swobody jej podejmowania. Jest odpowiedzialny w inny sposób. Może stracić pracę, jeśli coś nie wyjdzie, mogą go obarczyć odpowiedzialnością czy kosztami za jakieś niepowodzenie. Ja jako właściciel mogę wszystko, ale muszę umieć to zrobić. Umiejętność podejmowania decyzji przez właściciela jest kluczowa. Nie mówię o decyzjach bieżących, operacyjnych, ale strategicznych. Takich, które są szczególnie istotne na początku, kiedy zakłada się firmę. Jeżeli masz przekonanie, że jesteś właściwą osobą, idź do przodu. Rób to, co uważasz za właściwe. W każdej branży są tacy, którym się udaje, i tacy, którym się nie udaje. Sektor tutaj o niczym nie przesądza. Mówi się dziś, że sukces odnosi się w branży informatycznej, a ilu informatyków klepie biedę? Bo nie potrafili się znaleźć w odpowiedniej sytuacji, podjąć właściwej decyzji czy wykonać jakiegoś ruchu… Jeżeli czuje się chęć wzięcia życia zawodowego we własne ręce, a tak naprawdę całego swojego życia we własne ręce, to trzeba to zrobić.