Dynamicznie rosnąca inflacja dodatkowo wpływa na to co, jak i gdzie kupujemy.
Wartość przeciętnego koszyka zakupowego wciąż rośnie, a to dzieje się kosztem częstotliwości wizyt w sklepach. Spośród wszystkich kategorii placówek handlowych, największym zwycięzcą zachodzących zmian są dyskonty. Takie dane płyną z najnowszych badań Panelu Gospodarstw Domowych GfK Polonia.
Niewątpliwą przyczyną zmian w zachowaniach zakupowych polskich gospodarstw domowych – oprócz zwiększającej się liczby zachorowań na COVID-19 – jest obecnie równie szybko rosnącą inflacja.
– Dla przeciętnego Kowalskiego jest ona coraz bardziej odczuwalna. Wskaźnik Nastrojów Konsumenckich monitorowany przez GfK jasno pokazuje, iż obecnie nie możemy mówić o pozytywnej ocenie sytuacji życiowej Polaków. Coraz gorzej oceniamy zarówno przyszłą sytuację finansową naszych gospodarstw domowych, jak i gospodarki całego kraju. Ma to bezpośredni wpływ na to co, gdzie oraz jak kupujemy – mówi Michał Maksymiec, dyrektor ds. współpracy z sieciami detalicznymi w Panelu Gospodarstw Domowych GfK Polonia.
Jedną ze zmian w zwyczajach konsumenckich, jaką można dostrzec na przestrzeni ostatnich 2 lat, jest wzrost wartości przeciętnego koszyka zakupowego. Według badań Panelu GfK w ciągu ostatnich 12 miesięcy kończąc na październiku, wartość koszyka zwiększyła się o 6 proc. w porównaniu do analogicznego okresu w poprzednim roku, natomiast na przestrzeni ostatnich 24 miesięcy jest już to wzrost o 26 proc. – Ta zmiana dotyczy wszystkich kanałów oferujących produkty spożywcze, zarówno sklepów wielkopowierzchniowych, jak i obiektów małoformatowych. Z drugiej strony zmniejsza się liczba wizyt w sklepach. Obecnie przeciętny Polak odwiedza je 322 razy w ciągu roku, co oznacza spadek o 3 proc. rdr. i aż o 13 proc. na przestrzeni 2 lat. Ostatnio obserwujemy jednak stopniowe spowolnienie tych zmian – dodaje Michał Maksymiec.
Obecnie jedynym kanałem, w którym widoczny jest wzrost częstotliwości wizyt, są dyskonty (przykładem są sieci: Biedronka, Lidl, Netto, Aldi). Na tym ich sukcesy się nie kończą. W okresie skumulowanym od listopada 2020 r. do października 2021 r. ich udział na rynku FMCG wyniósł ponad 38,3 proc., a w samym tylko październiku br. było to już 39,5 proc. – Obiekty tego typu zawłaszczają część rynku, która do tej pory należała głównie do sklepów małoformatowych, a także zaczynają skutecznie przechwytywać udziały hipermarketów. Ta tendencja będzie się utrzymywać, a jej skutki są już widoczne – mali przedsiębiorcy coraz chętniej zrzeszają się w grupach zakupowych lub dołączają do franczyz – zauważa Michał Maksymiec.
Jednym z głównych oczekiwań konsumentów wobec sklepów, zwłaszcza w dobie zwiększonej liczby zachorowań na COVID-19, pozostaje zapewnienie odpowiednich standardów bezpieczeństwa. Dlatego podczas tzw. „remodellingu” sklepów detaliści zwracają szczególną uwagę na szerokość alejek oraz możliwe ograniczanie kolejek, np. dzięki wprowadzaniu kas samoobsługowych. Dla blisko połowy badanych (48 proc.) priorytetem nadal jest możliwe ograniczenie czasu przeznaczanego na robienie zakupów. – Nabywcy coraz częściej chcą w jednym miejscu skompletować cały koszyk niezbędnych artykułów. Dotyczy to również produktów, które wcześniej kupowali w sklepach wyspecjalizowanych, np. świeżej żywności, kosmetyków, chemii gospodarczej czy karmy dla zwierząt. Aby wyjść im naprzeciw, detaliści stale poszerzają swoją ofertę i wprowadzają do sprzedaży niedostępne dotychczas kategorie – podkreśla Michał Maksymiec.
Wraz z początkiem 2022 roku detaliści z pewnością bardziej skupią się na cenach oferowanych produktów. Nie tylko będą analizować ich poziom, ale także zdecydują się na intensywną komunikację wokół tego obszaru oraz dalszą rewizję polityki promocyjnej. – Z pewnością nie będziemy musieli długo czekać na efekty tych działań, a to wszystko ze względu na okres przedświąteczny. Jest to czas, w którym każdy z kluczowych graczy w branży stara się skutecznie przyciągnąć konsumentów, aby to właśnie w jego sklepie dokonali najwięcej zakupów ze swojej listy – dodaje Michał Maksymiec.