Koronawirus oddziałuje mocno na gospodarkę – biznes kosmetyczny również odczuwa skutki pandemii. Analitycy firmy Euromonitor International w raporcie „The impact of coronavirus on FMCG and service sectors in China” opublikowali dane, jak wirus wpłynął na wybrane gałęzie FMCG w Państwie Środka. Część opisanych trendów z pewnością w tej chwili przeniosła się do Europy.
To już pewne. Koronawirus negatywnie wpłynie na chiński rynek kosmetyków i produktów do pielęgnacji ciała. Obecnie szacowany jest na 470 mld juanów (ok. 250 mld zł) i w latach 2014-2019 rósł w tempie 9 proc. W obliczu epidemii tempo wzrostu musiało zwolnić. Zdaniem analityków epidemia może mieć pewien negatywny wpływ na niektóre kategorie, w tym kosmetyki kolorowe i zapachy - jednak ma mieć to charakter przejściowy. Z drugiej strony rekordowe wzrosty sprzedaży generowało mydło – napisano w raporcie.
Spadek sprzedaży kolorówki nie dziwi specjalnie. Dłuższe przebywanie w domu, także wskutek pracy zdalnej, i częste noszenie maseczek ochronnych, sprawiło, że kobiety nie miały potrzeby sięgania po kosmetyki makijażowe. Wartością nadrzędną była po prostu troska o własne życie i zdrowie...
Jak to w życiu: ktoś traci, ktoś zyskuje. Wzrost świadomości konsumentów i troska o ich własne bezpieczeństwo w okresie epidemii sprawiły, że wystrzelił niebotycznie popyt na mydło w płynie i środki dezynfekujące. Boom był tak gwałtowny, że towary te zostały szybko wyprzedane. Obserwując co się dzieje na rynku, część producentów postanowiła przestawić wajchę i nawet jeśli do tej pory nie specjalizowali się w produkcji mydła, zaczęli je wytwarzać w swoich zakładach. Taką strategię obrały m.in. firmy takie, jak Chando i Inoherb.
Eksperci nie spodziewają się jednak długotrwałego negatywnego wpływu na sektor kosmetyczny. Pielęgnacja twarzy i ciała to kategorie, które powinny się szybko odbudowywać po wygaśnięciu okresu kwarantanny. Kolorówka też powinna wrócić na właściwe tory. Zresztą jak czytamy w raporcie częściowa utrata sprzedaży w sklepach stacjonarnych była amortyzowana przez wzrost kosmetyków kolorowych poprzez sprzedaż online.
Oprócz produktów do higieny ciała, mocno poszybowała w górę sprzedaż środków do czystości domowej, w tym także sanitazerów (odkażaczy) do prania - to samo zresztą działo się w Chinach w trakcie epidemii SARS w latach 2002-2004. Gigantyczne zapotrzebowanie szybko wyczerpało dostępność na jednorazowe ściereczki do oczyszczania zawierające 75% alkoholu w składzie, co uważano za najskuteczniejszy środek wirusobójczy. Kiedy klienci nie mogli znaleźć już tak wąsko wyspecjalizowanych produktów, szukali w sklepach ściereczek antybakteryjnych. Ale i te szybko znikały z półek...
Epidemia sprawiała, że mocno zwyżkowała sprzedaż online. E-commerce akurat w Chinach już od dobrych paru lat uważany jest za najważniejszy kanał sprzedaży. Koronawirus tylko to zacementował. 30 proc. wartości sprzedaży produktów do pielęgnacji skóry i 38% kolorówki konsumenci kupują tam przez internet. Obawa przed przebywaniem w dużych skupiskach sprawia teraz, że i Europejczycy przerzucili się na zakupy przez internet, a zamówień jest tyle, że czas dostawy z wielu sklepów wydłuża się nawet o 2-3 tygodnie. I podobnie jak Chińczycy w styczniu-marcu, teraz w naszych zamówieniach królują środki do higieny. Pielęgnacja i makijaż muszą zaczekać na lepsze czasy…