Konkurencja ze strony szarej strefy może odebrać klientów tym, którzy wciąż legalnie działają, co będzie kolejnym ciosem po podwyżkach opłat za gaz, prąd i nowe obciążenia, które pojawiły się wraz z reformą podatkową PIS-u.
Kosmetyczki i fryzjerki na grupie „Beauty Razem” nie ukrywają, że prowadzenie działalności staje się zbyt drogie i jedynym ratunkiem dla niektórych jest szara strefa. Zamierzają zatem zapraszać koleżanki (czyli zaufane klientki) „na kawę", a swoje usługi świadczyć w domu za niższą cenę. W ten sposób odpada wiele kosztów - choćby za wynajem lokalu czy składki. Informacje o takich usługach rozchodzą się pocztą pantoflową bardzo szybko. Klienci sami szukają właśnie takich miejsc, ponieważ są o wiele tańsze, a często w taki sposób pracują osoby z wieloletnim doświadczeniem. - Ja zamknęłam swój gabinet po prawie 35 latach pracy. Sprzęt odkupiła ode mnie dziewczyna, która pracuje u kogoś w salonie, a w domu robi to samo, ale po cichu - napisała jedna z kosmetyczek na grupie.
Jak wynika z danych platformy Beauty Razem, Polski Ład przyczyni się do podwyżek cen branży średnio o 10-20 proc. W obliczu zmian cen właściciele salonów obawiają się niezdrowej konkurencji. - Najgorsze jest to, że ludzie prowadzący legalne firmy są obciążani kolejnymi podatkami, a osoby działające w szarej strefie mają w nosie podatki i przepisy sanitarne i zacierają ręce, bo wiedzą, że od stycznia klientów im przybędzie - komentuje właścicielka salonu kosmetycznego z Mazowsza.