Joanna Draniak-Kicińska: To trochę bardziej skomplikowane, powodów było więcej, choć rzeczywiście masz rację – nasza firma obchodzi w tym roku jubileusz 35-lecia. Za nami więc całkiem długa historia! Naturalnie, ze względu na sytuację epidemiczną to świętowanie jest ograniczone. Liczę jednak, że jeszcze bardziej okrągłą rocznicę, 40-tkę Bandi, uda nam się celebrować w pełnym znaczeniu tego słowa – z wszystkimi ważnymi i bliskimi naszej firmie ludźmi. Blisko i bezpośrednio.
JDK: Zgadzam się w 100 proc. Czas, w którym zdecydowaliśmy się podjąć ten odważny krok i spróbować swoich sił za oceanem, okazał się najtrudniejszym z możliwych. Covid mocno komplikuje funkcjonowanie biznesu, szczególnie startupom, a taką firmą przecież jesteśmy w USA. Prowadzenie przedsiębiorstwa w naszej branży, kiedy w zasadzie nie ma żadnych interakcji osobistych, jest zadaniem karkołomnym, by nie rzec – niewykonalnym. W Stanach kupcy z dużych korporacji wciąż pracują zdalnie, więc można tylko wyobrazić sobie, jak ciężko jest nowej firmie przebić się na jakiekolwiek spotkanie, choćby i w wersji online. Wyjechaliśmy do USA w połowie 2019 roku. Gdy tylko udało nam się odrobinę zadomowić w Wirginii, uporać z wszelkimi kwestiami administracyjnymi i wystartować z amerykańskim biznesem, wtedy w świat uderzyła pandemia. Mieliśmy właśnie po raz pierwszy pojawić się na dużej imprezie kosmetycznej w Nowym Jorku, wszystko już było przygotowane, gdy na dzień przed targi zostały odwołane... Potem świat wszedł w lockdown na dobre. Proste wcześniej sprawy, nagle stały się wręcz niemożliwe. I ten stan zatrzymania w zasadzie utrzymuje się w Stanach do dziś.
JDK: Ja mam mocny charakter i tak łatwo się nie poddaję! Oczywiście, prowadzenie firmy w USA okazało się zdecydowanie bardziej skomplikowanie niż zakładałam w najgorszych scenariuszach. Pandemii po prostu nie przewidziałam w żadnym z nich… Trudno mi teraz mówić kategorycznie o przyszłości naszego amerykańskiego biznesu. Robię, co mogę, by jednak udało się nam nie tylko przetrwać, ale i rozwinąć. Na razie działamy mimo niesprzyjających warunków. Teraz, dla odmiany, biznesem amerykańskim zarządzam z Polski – chyba już przywykłam do pracy w dwóch strefach czasowych [śmiech…]. Oczywiście musieliśmy na nowo przeorganizować z mężem nasze życie prywatne, bo zawsze jesteśmy jako rodzina razem. Dzieci kontynuują naukę w amerykańskiej szkole zdalnie, z pomocą bardzo zaangażowanych nauczycieli. Szkoła rzeczywiście stanęła na wysokości zadania, kiedy poinformowaliśmy ich, że musimy na nieco dłużej wyjechać do Polski. Bardzo doceniam każde takie życiowe wsparcie!
JDK: Pewnie zabrzmi to banalnie, ale najważniejsi w tych wszystkich trudnych momentach są po prostu ludzie. Osoby, które tworzą firmę. Osoby, które z zaangażowaniem od lat z nami pracują. Ich siła sprawdza się właśnie w takich granicznych sytuacjach. Do tej pory rzeczywiście udawało nam się rozmaite przeszkody pokonywać. Zawsze wychodziliśmy z przeróżnych opresji na prostą. Chciałabym więc z tego miejsca podkreślić, jak bardzo doceniam lojalność, kreatywność, pozytywną energię osób, z którymi pracujemy, czy wręcz – tak po ludzku – jesteśmy razem. Wiem, że mogę na nich zawsze polegać, a zaufanie w biznesie jest bezcenne. Dlatego z takim kapitałem ludzkim można przetrwać gorsze momenty, ale jest też z kim cieszyć się sukcesami.
JDK: I naprawdę świetnie się sprawdzili w swoich rolach! Teraz zrobiliśmy im naszym przyjazdem niespodziankę [śmiech…]. Nikt nie wiedział, że pojawimy się w firmie! Reakcja na nasz widok była jednak bardziej niż pozytywna. A ja po prostu spodziewam się trudnych dla całego biznesu kosmetycznego (i nie tylko) czasów, więc chcę być blisko, trzymać rękę na pulsie i pomóc przygotować firmę na taką ewentualność.
JDK: Sytuacja ekonomiczna na rynku w ogóle jest mocno niepokojąca. Wszystkie wskaźniki i zawirowania covidowe nie są obojętne dla poszczególnych firm. Mocno rosną ceny, co nas naprawdę martwi, bo ze wszystkich sił staramy się utrzymać przystępne ceny naszych produktów. Musimy kupować w obcych walutach coraz droższe surowce i coraz droższe opakowania, a przychody mamy przede wszystkim w złotówkach… Wolimy więc teraz być tu w Polsce i dmuchać na zimne, niż później gasić ewentualne pożary. To jest główny powód, dla którego jestem znów w Polsce. Nasi menadżerowie muszą mieć pewność, że w tym trudnym momencie jesteśmy blisko i wspieramy się wzajemnie w podejmowanych decyzjach. Nie jest wyzwaniem kierować firmą, kiedy gospodarka pędzi, ale rolą dobrego menadżera jest zabezpieczyć firmę na gorsze czasy.
JDK: Nie zajmuję się tym, bo na razie mam sporo pomysłów, co dalej. Oczywiście na rynku jest trend konsolidacyjny i coraz więcej firm sprzedaje całość lub część swoich udziałów funduszom lub innym graczom. My jednak chcemy pozostać w naszym kluczowym biznesie, czyli produkcji i sprzedaży kosmetyków. Sprzedaży firmy w naszych planach nie uwzględniamy.
JDK: Tak. Oczywiście trzeba mieć wkalkulowane, że czasem firmy, z którymi pracujemy, wypływają na szersze wody i z czasem przechodzą do większych i tańszych podmiotów świadczących tego typu usługi. Na szczęście w private label nie ma flauty – wciąż pozyskujemy nowych partnerów w Polsce i za granicą, z którymi sporo się od siebie uczymy.
JDK: Starszą … W moim wewnętrznym poczuciu wciąż pozostałam sobą. Jednak wiadomo, że z czasem dojrzewamy, zmieniamy perspektywę, nasze wybory pewnie w różnych okresach życia bywają inne lub byłyby inne, gdyby można było cofnąć czas. Nie wydaje mi się jednak, żebym zmieniła się radykalnie. Zawsze byłam idealistką i wciąż zachowuję wierność swoim młodzieńczym ideałom. Czy jestem silniejsza? Chyba tak, ale to pewnie zawsze przychodzi z wiekiem.
JDK: Na pewno lepiej rozpoznawalną niż jeszcze kilka-kilkanaście lat temu. Ciężka praca, jaką podjęliśmy nad marką – jej dystrybucją, komunikacją, wizerunkiem, przynosi wyczekiwane efekty. To daje mi mnóstwo satysfakcji. Dziś wiele konsumentek zna markę – i to nie tylko jej nazwę, ale wie, co nas wyróżnia. Naprawdę cieszę się, że udało nam się uniknąć tego, co bywa przekleństwem marek z długą tradycją – czyli zwyczajnie ich zestarzenia się. W Bandi mamy teraz sporo klientek, które są z nami przez te wszystkie lata, ale też nasze kosmetyki kupuje coraz szersza grupa młodszych kobiet. Pracujemy nad portfolio, by przyciągało konsumentki w różnym wieku i z różnymi potrzebami. Udaje się nam to i mamy na to dowody sprzedażowe, ale też właśnie rosnące wyniki rozpoznawalności.
JDK: Naszą filozofią od samego początku jest transparentność, uważny skład i skuteczność produktów. Nie koloryzujemy i nie biegniemy więc za kolejnymi modami, których przez lata trochę pojawiało się na rynku. Robimy swoje i okazuje się, że od samego początku wybraliśmy właściwą ścieżkę. Moja mama, założycielka firmy, zawsze stawiała na najwyższej jakości surowce – skuteczne, ciekawe, bezpieczne. Nie oszczędzała nigdy na tym i takie podejście mi przekazała. Nasz dział R&D zawsze intensywnie pracuje, by konsumentka otrzymała najwyższą możliwą skuteczność przy zachowaniu pełni bezpieczeństwa. Stawiamy na rzetelność. Dokładnie badamy poszczególne składniki, weryfikując, czy moda na nie wynika z marketingowej otoczki czy rzeczywiście idzie za tym nowa jakość. Muszę się przyznać, że obecny trend rozważnego sprawdzania składników przez konsumentki, unikania surowców wątpliwych, bardzo mi pasuje osobiście. Jednocześnie napawa mnie dumą, że byliśmy swoistymi prekursorami stawiania na skuteczność i składniki aktywne. To jest w DNA naszej marki.
JDK: Nie wiem, czy cię zaskoczę: chciałabym, by za 15 lat Bandi było rozpoznawalne także za oceanem, chciałabym widzieć nasze produkty w sieci drogerii Ulta. To naprawdę byłoby coś! Wiem, że wypromowanie brandu w USA nie jest łatwe, ale trzeba mieć marzenia i odwagę, by je realizować. Te dwa lata, które tam spędziłam są teraz dla mnie kopalnią wiedzy. Dużo się nauczyłam o samym rynku, jak działa, jak jest zorganizowany, jak kupują Amerykanie, jakie są ich kosmetyczne potrzeby. Wierzę, że mrówczą pracą i małymi kroczkami uda nam się zbudować tam markę.
JDK: Będę szczęśliwa wiedząc, że mamy wciąż naszych wiernych i lojalnych klientów. Doświadczyliśmy tego w Covidzie, szczególnie w pierwszych tygodniach pandemii. Ten początkowy okres był naprawdę przerażający - na krótko, ale jednak sprzedaż zupełnie się zatrzymała. Dla firmy zatrudniającej blisko 100 osób brak przychodów może być zabójczy. Wtedy wsparli nas klienci. Na szczęście mamy dobrze działający e-commerce, coraz lepiej rozwinięte social media. W tym trudnym momencie okazało się to swego rodzaju polisą. Rozwijaliśmy tę część biznesu, wiedząc, że musimy dostosować się do coraz bardziej cyfrowego świata, ale nie spodziewaliśmy się, że kiedykolwiek stanie się on w zasadzie wyłącznie cyfrowy! Podczas lockdownu uruchomiliśmy też program, który pomagał sprzedawać kosmetyki online zamkniętym na cztery spusty salonom kosmetycznym – to byli przecież nasi wieloletni partnerzy, nie mogliśmy więc zostawić ich wtedy na lodzie. Podsumowując: klienci i partnerzy zawsze będą dla nas najważniejsi. Ogromnie doceniamy ich lojalność, w trudnych chwilach nie zostaliśmy sami.
JDK: Tak, rzeczywiście widać było wtedy, jak bardzo możemy być solidarni, empatyczni, zaangażowani. To było zresztą absolutnie naturalne i do głowy nawet nie przyszłoby mi, żeby traktować naszą pomoc szpitalom jako coś wyjątkowego. Budowany przez lata zespół stał się małą społecznością, z własną wrażliwością, poglądami. Jesteśmy swojego rodzaju zbiorowym organizmem, i w takiej roli staramy się włączać w życie szerokiego społeczeństwa. Angażujemy się rozmaite lokalne i krajowe szlachetne inicjatywy ważne dla nas, a jest to szeroki zakres: pomagamy sportowcom, działamy na rzecz zwierząt, a także od lat jako firma współpracujemy z Fundacją Po Drugie, działającą na rzecz budowy domu dla nieletnich, samotnych matek. To bardzo ciężkie wyzwanie, bo polskie prawo jest w tym obszarze wyjątkowo trudne. Jednak przeszkody nas nie zniechęcają do działania. Cel jest ważniejszy, nawet jeśli droga do niego wiedzie wyboista.
JDK: Na pewno taką, że trzeba być zawsze przygotowanym na nieoczekiwane. Pandemia pokazała nam, ile mogą być warte plany, prognozy, przewidywania. A jednocześnie, że w każdej sytuacji trzeba poszukiwać najlepszych możliwych rozwiązań. Czasem minimalizować straty, czasem otwierać furtki dla nowych możliwości.
JDK: Byliśmy, jesteśmy, będziemy transparentni, otwarci, wrażliwi na to, co dzieje się wokół nas. Jesteśmy, byliśmy i będziemy wdzięczni naszym Klientom, Pracownikom, Kontrahentom za lojalność i ważne miejsce Bandi w ich życiu. To ogromna radość kiedy możemy świętować kolejne urodzimy w rosnącej grupie ludzi dobrze nam życzących. Wartości, które zawsze były nam bliskie, takimi pozostaną. I na tych fundamentach tworzymy i będziemy tworzyć świetne kosmetyki. Bo na tym znamy się najlepiej!