Obie miały wieloletnie doświadczenia zawodowe w wielkich zagranicznych firmach kosmetycznych. Dobrze znały rynek dermokosmetyczny, bo w tym segmencie pracowały. Pewnego dnia zdecydowały się zacząć wszystko od nowa. To oczywiście uproszczenie - z takim zamiarem nosiły się miesiącami: analizując, wyliczając, projektując, dyskutując i zastanawiając się, czy marzenie rzeczywiście można przekuć w biznes? Ostatecznie zdecydowały, że podejmują ryzyko - razem.
Do spółki zaprosiły własnych mężów, pracujących na co dzień w innych branżach niż kosmetyczna, ale znających się na prowadzeniu biznesu. Oni zarządzają finansami, one pracują kreatywnie nad marką.
Marka rodziła się w wielogodzinnych dyskusjach. Ten twórczy ferment spajała ich wzajemna sympatia.
Poznałyśmy się, polubiłyśmy i szybko odkryłyśmy, że chcemy robić coś własnego
– wspomina Joanna.
Okazało się, że w tej pracy nad naszą - początkowo tylko wizualizowaną - marką zgadzamy się na wielu płaszczyznach... Choć nie zawsze, bo ogólnie bardzo się od siebie różnimy. Ale to dobrze - jeden z mądrych strategów biznesu powiedział kiedyś, że na wspólnika nie dobiera się przyjaciółki, która zgadza się z każdym twoim słowem, ale kogoś, kto umie czasem powiedzieć z przekonaniem „nie masz racji” – wtedy tak naprawdę zaczyna się właściwa wspólna praca.
- dodaje, śmiejąc się.
Anita mówi, że do spółki wniosła doświadczenie w sprzedaży, a Joanna – wieloletnią praktykę w marketingu. Ich zdaniem taki układ kompetencji to dobry silnik do zarządzania BasicLab Dermocosmetics. Joanna natychmiast jednak uzupełnia koleżankę:
W naszej firmie taki absolutnie sztywny podział i tak nie obowiązuje. Mimo, że wywodzę się z marketingu, mam silne zacięcie handlowe. Chciałabym zarobić na wszystkim, co robię. Jestem niezła w negocjowaniu cen z dostawcami, ustawianiem promocji, wyliczaniem marż, a Anita często ma świetne pomysły na markę. W tak małych strukturach jak nasza, to nie tylko dobrze się sprawdza, ale jest wręcz koniecznością – otwiera nam głowy na świeże pomysły
- zauważa Zgajewska.
Zaczęły od postawienia kluczowych pytań. Chciały jasno określić, jaka ta nowa marka w ogóle ma być. Co ma ją wyróżniać? Jakie produkty będą oferować? Do kogo trafiać? To były godziny niekończących się rozmów – wspominają zaśmiewając się raz za razem, przypominając sobie jakieś hermetyczne dość historie z okresu, kiedy BasicLab był tylko w ich głowach.
Anita mówi, że niedawno otworzyła w komputerze pliki z pierwszymi wizualizacjami logo czy opakowań.
Ile myśmy nanosiły zmian! Ile było tych koncepcji, które dziś – patrząc już na gotowe produkty, są dalekie od tego, co stworzyłyśmy finalnie
- śmieje się.
Ten czas był jednak naznaczony tak dobrą energią, tak bardzo nam się chciało stworzyć coś, pod czym obie będziemy mogły się z dumą podpisać, że chyba nigdy wcześniej nie miałyśmy tak ciekawego i rozwijającego czasu zawodowo
– dopowiada.
Koleżanka zgadza się z nią, ale natychmiast dodaje, że najtrudniejsze wyzwanie dopiero miało nadejść. Stworzyć produkty to jedno, ale trzeba zapewnić im dystrybucję. Bo przecież nie chodziło o sztukę dla sztuki, a zdawały sobie sprawę, że e-commerce nie zepnie finansowo projektu. Musiały więc głęboko się zastanowić się, jak rozwijać sprzedaż stacjonarną...
Wspólniczki zdecydowały się na rynek apteczny, bo ten znały najlepiej. Wiedziały, jakie kosmetyki są na półkach i gdzie ewentualnie jest przestrzeń dla ich marki. Jednak działania stricte sprzedażowe zdecydowały się oddać w pieczę wyspecjalizowanej w tym spółce Miamed, która stała się wyłącznym dystrybutorem marki. Kosmetyki BasicLab Dermocosmetics można już kupić w sieciach Super-Pharm, aptekach Dr Max, Dr Zdrowie, Dr. Optima, Ziko, Europtekach, Aptekach Od Serca, Miro i innych, w tym wielu aptekach prywatnych.
Właścicielki BasicLab chętnie odwiedzają apteki, w których obecna jest ich marka. Lubią rozmawiać z farmaceutami, dzielić się swoją wiedzą i ideą marki, ale też wysłuchiwać opinii zwrotnych. Podkreślają, że zależy im na dystrubucji w kanale farmaceutycznym z dwóch powodów. Przede wszystkim ich zdaniem tylko farmaceuta ma prawdziwą wiedzę o składach i jest w stanie rozszyfrować INCI każdego produktu, a to właśnie formulacje uważają za mocną stroną swojej marki. Po drugie chcą, by farmaceuci mieli poczucie, że warto mieć tę markę w ich ofercie, bo fakt, że nie ma jej w innym kanale sprzedaży, to atut dopasowania produktów stricte do potrzeb pacjentów kupujących dermokosmetyki, a z biznesowego punktu widzenia - eliminacja konieczności konkurowania z drogeriami.
Zacharska i Zgajewska deklarują, że stawiają na jakość. Stawiają na świetne receptury i … wydajność. Ten drugi wyróżnik, niewątpliwie pozytywnie nastrajający do marki konsumenta, powoduje jednak, że czas między jednym a drugim zakupem jest stosunkowo długi. Dziewczyn to nie zraża. Robią swoje. Myślą nad kolejnymi produktami, m. in. niebawem do sprzedaży trafi krem ochronny na zimę. Uważają, że lepiej jest robić coś uczciwie, nawet kosztem szybkich zysków.
Po co miałybyśmy rozczarowywać kogoś słabym produktem - w ten sposób tylko zrazilibyśmy go do marki - bez sensu
- mówią, podkreślając, że tworzą coś z perspektywą długoterminową.
Praca kreatywna to najprzyjemniejsza część własnego biznesu. To zawsze chciałyśmy robić. Mieć wpływ na produkt, który oferujemy. Wcześniej pracowałyśmy nad PR-em czy sprzedażą marek, dla których pracowałyśmy, teraz bierzemy za nie pełną odpowiedzialność
– przekonuje Joanna Zgajewska.
Joanna dodaje, że bardzo ważne jest dobre porozumienie między nimi, a technologiem, który opracowuje receptury BasicLab. Jej zdaniem to kluczowa osoba w firmie.
Bardzo się cieszymy, że nasz technolog doskonale rozumie markę. Dzięki temu teraz już rozumiemy się niemal bez słów. Praca z nami nie jest na pewno łatwa. Dla wszystkich składników, których w naszych produktach nie chcemy, trzeba było przecież znaleźć jakieś odpowiedniki. To wydłuża prace, utrudnia, zmusza do większej ilości testów i prób. Oczywiście te wszystkie zamienniki podrażają także koszty finalne produktu, dlatego nasze produkty są droższe niż tanie marki masowe. Jednak staramy się zaoferować jeszcze więcej jakości niż z samej ceny wynika
- mówi Zgajewska.
Anita Zacharska dorzuca:
Zależało nam również na tym, by na kartonikach umieścić zdjęcia packshotowe produktów, które znajdują się w środku. Niewiele marek tak robi, bo to podraża produkcję opakowań. Chciałyśmy jednak wyróżnić się jakością, estetyką, przejrzystością na półce.
To ich zdaniem ważne szczególnie w przypadku młodych marek, jeszcze nie znanych tak dobrze konsumentowi, jak te obecne na rynku od wielu lat. Zauważają jednak, że to, co jest z jednej strony opisywane jako słaba strona biznesu kosmetycznego, czyli nielojalny konsument, często zmieniający marki podczas kolejnych zakupów, dla wielu młodych firm jest jednocześnie szansą, by zainteresować go czymś nowym, innym, autorskim. To, co również poczytują za dobry znak dla takiej marki jak BasicLab, to fakt, że konsumenci są coraz lepiej wyedukowani i świadomi pod kątem sprawdzania składów produktów. Mają nadzieję, że ten kierunek będzie się rozwijał, bo zwyczajnie irytuje je fakt, kiedy pewne marki podkreślają walory prozdrowotne swoich produktów, a w składzie ich produktów znajduje się cała masa substancji temu claimowi przeczących.
W idei kosmetyków BasicLab Dermocosmetics jest połączenie natury z wysoko zaawansowaną technologią. Produkty pozbawione są parabenów, SLS, SLES, metyloizotiazolinonu i phenoxyethanolu. Na rynku marka zadebiutowała w styczniu 2018 roku, ale prace nad nią trwały od kilkunastu miesięcy.
W ofercie jako pierwsze pojawiły się szampony i odżywki do różnych typów włosów. To, na jaki problem czy typ włosa, działa dany produkt określa umownie piktogram na etykiecie. Wszystkie szampony i odżywki BasicLab mają pojemność 300 ml i dzięki pompce można łatwo i precyzyjnie dozować produkt.
W ofercie marki jest również delikatny żel do mycia, przeznaczony dla całej rodziny, a emocjonalny aspekt tego produktu i jego familijność akcentuje serce na etykiecie.
Anti-Perspiris to gama 3 produktów dedykowanych ochronie przed nadmiernym poceniem. Produkty skuteczne w działaniu, efektywnie rozwiązujące problem nadpotliwości, a zarazem pielęgnujące skórę pod pachami. Wszystkie produkty z tej gamy zawierają nawilżający ekstrakt z aloesu oraz kojącą alantoinę.
Ostatnim wdrożeniem była linia płynów micelarnych i żeli do mycia twarzy. Płyny micelarne dedykowane są skórze wrażliwej, dlatego nie mają zapachów. Lekkie i nieinwazyjne formuły precyzyjnie demakijażują oraz usuwają wszelkie zanieczyszczenia na etapie mycia bez użycia wody. Nie pozostawiają klejącego filmu na skórze i nie wymaga więc spłukiwania. Bezzapachowe fizjologiczne żele oczyszczające oparte są w 99% na składnikach pochodzenia naturalnego. Nadrzędnym celem produktów jest zapewnienie skuteczności, bezpieczeństwa i tolerancji, dlatego w formulacjach nie zostały użyte mydła. Dzięki delikatnym bazom myjącym żele łagodnie i efektywnie oczyszczają skórę twarzy, szyi i dekoltu z codziennych zanieczyszczeń i makijażu. Odpowiednio dobrane składniki aktywne do każdego rodzaju skóry pielęgnują ją w zależności od jej potrzeb. Kolor etykiet (czerwona – dla cery naczynkowej, niebieska – dla suchej i wrażliwej, a zielona – tłusta i wrażliwa) ułatwiają nawigację konsumentom i intuicyjny wybór właściwego produktu.
Ciemny kolor butelek większości produktów zapewnia ochronę przed promieniowaniem słonecznym, a dzięki specjalnym pompkom formuła nie ma kontaktu z metalem.
Jaka przyszłość przed BasicLab? Właścicielki są optymistkami, choć oczywiście początki startupów to trudna droga, wymagająca wielu wyrzeczeń i pokonywania codziennych problemów. Problemy jednak nie są tym, na czym chcą się skupiać, ale wolą je sprawnie rozwiązywać. Negatywne emocje odcinają tlen do działania, a one chcą działać. Metodycznie i organicznie chcą rozwijać firmę i portfolio. Być może za jakiś czas również eksportowo, ale podchodzą do tego na spokojnie:
To będzie miało sens wtedy, kiedy okrzepniemy bardziej tu w Polsce i będziemy miały na tyle szerokie portfolio, by był sens wychodzenia z nim na inne rynki
- mówią zgodnie.
Przyglądają się innym młodym firmom, ciesząc się ich sukcesami. Czują się częścią tej drugiej fali wysypu polskich firm kosmetycznych. Uważają, że tylko konsekwentnie stawiając na jakość, będą poważnie postrzegani przez partnerów biznesowych i konsumentów. Pytane, czy wyobrażają sobie wejście do spółki inwestora, by przyspieszyć rozwój firmy, na chwilę milkną, a potem znów niemal jednogłośnie: "chyba to nie jest ten moment, na razie cieszymy się biznesową wolnością i oby to potrwało jak najdłużej". Zgadzają się jednak z tym, że w biznesie nigdy nie mówi się nigdy.
tekst: Lidia Lewandowska, Wirtualne Kosmetyki