Znane marki w ogniu krytyki - dzieci wykorzystywane do pracy w firmach, które dostarczają składniki perfumeryjne

Znane marki w ogniu krytyki - dzieci wykorzystywane do pracy w firmach, które dostarczają składniki perfumeryjne

Lancôme, który należy do L'Oreal i Aerin Beauty z grupy Estée Lauder zostały oskarżone o wykorzystywanie składników, przy których zbiorach pracują dzieci. Choć pracują, to dość eufemistyczne określenie na działania dostawców koncernów. ONZ definiuje to prosto jako "współczesną formę niewolnictwa".

Wszystkie luksusowe marki deklarują, że nie tolerują pracy dzieci. Teoria jedno, praktyka drugie. I nie pachnie to tak ładnie jak jaśmin, wykorzystywany w perfumach Lancôme Idole L'Intense oraz Ikat Jasmine i Limone Di Sicilia w Aerin Beauty. Składnik pochodzi z Egiptu, od firmy, która jest dostawcą około połowy światowych zasobów. Kosmetyczni giganci tną koszty, a to z kolei w pewien stopniu wymusza obniżanie płac u ich dostawców, a także zatrudnianie dzieci.

Śledztwo BBC News ujawniło, że w jaśminowym przemyśle dzieci w wieku od 5 do 15 lat wstają o 3 w nocy, by rozpocząć zrywanie kwiatów, zanim uszkodzi je słońce. Nocna praca przy świetle latarki lub czołówki skutkuje wieloma schorzeniami, powodując m.in. stany zapalne oczu. Dlatego też w Egipcie między 19.00 a 7.00 osoby poniżej 15. roku życia nie mogą pracować. Jednak bieda zmienia wszystko i dzieci - najczęściej z rodzicami - znajdują zatrudnienie w przemyśle perfumeryjnym. W ciągu całonocnej pracy jeden dorosły i czwórka dzieci średnio mogą zebrać 1,5 kg kwiatów jaśminu, co warte jest 1,5 dolara na tę grupę zbieraczy.

Dziennikarskie śledztwo ujawniło, że systemy audytu przemysłu perfumeryjnego mają poważne dziury i "umyka" im niewolnicza praca nieletnich m.in. wizyty są zapowiedziane czy kontrole dotyczą nie całych fabryk, a wybranych części (o czym są wcześniej informowani). "Audytorzy kontrolują jedynie to, za co im płacą" - wspominają znawcy kulis przemysłu kosmetycznego. Trudno więc jest ocenić, ile spośród 30 tys. osób zaangażowanych w zbiory to nieletni.

Urobek jest przewożony do kilku fabryk, które pozyskują olej z kwiatów. Trzy główne - A Fakhry & Co (z którą m.in. współpracuje dom perfumeryjny Givaudan), Hashem Brothers i Machalico ustalają cenę skupu. Dalej zmierzają one do domów zapachowych, a stamtąd na półki. W interesie koncernów jest bowiem kupić jak najtaniej określony składnik, umieścić go w modnym flakoniku i sprzedać po najwyższej możliwej cenie - oceniają analitycy. Choć więc w praktyce nie regulują ani wynagrodzeń zbieraczy ani wieku zatrudnianych osób, to maksymalizacja zysków sprzyja nadużyciom.

Właściciel marki Lacôme - L'Oréal stwierdził w komunikacie cytowanym przez BBC News, że szanuje prawa człowieka. Zaznaczył także, że "Firma nigdy nie żądała od domów zapachowych, aby ceny składników były niższe niż ceny rynkowe kosztem płacy rolników. Pomimo naszej silnej pozycji, wiemy, że w niektórych częściach świata, gdzie działają nasi dostawcy, istnieje ryzyko, że standardy nie są utrzymane". Jak podkreśla koncern, za każdym razem, gdy pojawia się problem, "aktywnie pracuje nad identyfikacją przyczyn leżących u jego podstaw i sposobów jego rozwiązania"

Z kolei marka Estée Lauder poinformowała, że skontaktowała się ze swoimi dostawcami."Uważamy, że prawa dzieci powinny być chronione [...] i podejmujemy działania, by uzyskać większą przejrzystość warunków pracy".

# Newsy producenci
loki joanna