W tegorocznej edycji Love Cosmetics Awards po raz pierwszy daliśmy branży możliwość, by rynkowi gracze sami wybrali spośród siebie najlepszych z najlepszych. W krajach anglosaskich nagrody o charakterze peer2peer mają szczególne znaczenie i są niezwykle doceniane – zakładamy, że u nas jest podobnie, bo frekwencja w głosowaniu była bardzo wysoka, a konkurencja zacięta do ostatniego dnia! Miło jest więc nam ogłosić, że koledzy i koleżanki z rynku kosmetycznego w głosowaniu internetowym wskazali, że tytuł Wschodzącej Gwiazdy otrzymuje Ministerstwo Dobrego Mydła.
Firma należy do grupy startupów, które zaczęły bardzo dynamicznie powstawać na rynku kilka lat temu na kanwie boomu naturalności. Założyły ją siostry Anna (rocznik 86) i Urszula Bieluń-Ośmiałowska (rocznik 94). Najkrócej można powiedzieć, że zaczęło się od mydeł, a dalej to już poszło… Poszło! Ale nie poszłoby, gdyby nie rodzinna solidarność, wzajemne wsparcie, wielka pasja, równie wielka pracowitość i niepohamowana wyobraźnia. Biznes kosmetyczny okazał się strzałem w dziesiątkę. Firma znalazła na siebie unikalny pomysł i ekspresowo zdobyła serca klientów. MDM nikogo nie kopiuje, z nikim się nie ściga. Doskonałe produkty i bliska, zaangażowana komunikacja z konsumentami, sprawiły, że nie są to więc kolejne kosmetyki na rynku, ale ukochana marka, z którą konsumenci się identyfikują i której ufają.
Dla założycielek firmy własna firma jest tym, co bardzo cenią – przestrzenią niezależności. Wolność idzie jednak w parze z odpowiedzialnością. - Możemy pracować dzień po dniu, doskonaląc się i rozwijając we własnym tempie oraz współpracować z cudownymi ludźmi na własnych, niemodnych dziś warunkach. Wierzymy, że można zarabiać na życie, nie pędząc i nie walcząc. Że można zapewnić bezpieczeństwo sobie i swojej rodzinie, a jednocześnie zachować uczciwość wobec współpracowników i klientów – czytamy na stronie internetowej MDM. Bardzo budujące!
To jedna z tych historii sukcesu, które można zamknąć w pięknej klamrze: od marzeń do osiągniąć. Co jednak sprawiło, że w tym przypadku nie skończyło się na marzeniach? Determinacja i wykorzystane szanse! Dziewczyny zwyczajnie zmieniły marzenia w plan i metodycznie go realizowały. Nie bały się podejmować trudnych decyzji. Wystartowały w konkursie po unijne dotacje, by mieć na starcie coś więcej niż własne oszczędności. Wierzyły w siłę profesjonalizmu. Nie podjęły się zatem samodzielnego stworzenia wizualizacji marki, tylko zleciły to jednej z lepszych agencji – szczęśliwie miały tam „swojego człowieka” - kolegę Ani ze studiów. Sprzedaż internetową przyspieszył program startupowy DHL-u, który wyłonił MDM jako dobrze rokującego partnera i na start zaoferował doskonałe ceny przesyłek krajowych. Do tego ważne było wsparcie rodziców i bliskich, spotkania z właściwymi ludźmi we właściwym czasie… Mówi się czasem, że szczęścia sprzyja lepszym. Wydaje się, że szczęście sprzyja tym, którym naprawdę zależy.
Dziewczyny są i różne, i podobne, jak to siostry... Firma jest centrum ich wszechświata, ale obie mają już rodziny i starają się sensownie poukładać work-life balance.
- Codziennie robimy rzeczy, które nie wydarzyłyby się w żadnej korporacji, podejmujemy decyzje, które doprowadziłyby do histerii nawet najbardziej cierpliwych kierowników sprzedaży. Poza tym bardzo pilnujemy swoich godzin pracy, szanujemy swoje rodziny i odbijamy pracownicze karty tak, żeby żaden najmłodszy członek rodziny nie zarzucił nam kiedyś tego, że brakowało mu mamy czy cioci. Możemy sobie na to pozwolić, bo udało nam się uciec od schematu – mówiła Ula w wywiadzie dla portalu Fashionbiznes. Obie łączy zapał do pracy, optymizm, spontaniczność. Ania odpowiada za kwestie związane z bieżącą działalnością, kontakty z klientami i dostawcami, recepturowanie. Królestwem Uli jest pracownia i procesy produkcyjne, ale też świetnie daje sobie radę z fakturami i rachunkami, by dokumentacyjny chaos nie opanował Ministerstwa. Są bardzo pomysłowe i kreatywne, ale jednocześnie drobiazgowo podchodzą do każdego wdrożenia, by spełniało ich ambitne założenia. Nie chodzą na skróty. Nie spieszą się przesadnie. Do przygotowania swoich kosmetyków Ministerstwo zaopatruje się w wysokiej jakości półprodukty i surowce. Prace potrafią trwać długimi miesiącami, ale to cena, jaką warto zapłacić za finalną jakość. Marka jest bardzo spójna. Podobnie jak składy kosmetyków, szata graficzna i etykiety wyróżniają się prostotą i minimalizmem. To bliskie wartościom i estetyce właścicielek MDM. Natomiast bardzo wesoło jest na social mediach marki. Tu czuć twórczy ferment, szczerość, bezpośredniość, skracanie dystansu, przecieki z Ministerstwa i kulisy pracy - czyli wszystko to, co internet kocha!
Właścicielki Ministerstwa są dumne, że udało im się przejść z poziomu z jednoosobowej działalności założonej przez Ulę, na spółkę, a jednocześnie skomputeryzować produkcję i dystrybucję, wprowadzić Lean Manufacturing i system 5S oraz dopracować GMP. Obecnie prawie połowę przychodów firmy generują klienci B2B – drogerie i sklepy, w których prowadzona jest sprzedaż produktów Ministerstwa Dobrego Mydła. Od niedawna również wyroby Ministerstwa Dobrego Mydła wprowadzane są na rynki zagraniczne, m.in. do sklepów w Niemczech.
Mimo pandemicznych okoliczności jest to zdecydowanie dobry rok Ministerstwa. Firma została jednym z piętnastu finalistów międzynarodowego konkursu Ernst and Young Przedsiębiorca Roku w jego polskiej edycji. W tej chwili trwają prace nad budową nowego zakładu produkcyjnego w Stargardzie, co pozwoli zwiększyć moce produkcyjne i wprowadzić na rynek zupełnie nowe produkty. Strategia organicznego rozwoju wciąż się sprawdza. Właścicielki firmy mają dużo pomysłów i sił na ich realizację. Najlepsze wydaje się więc dopiero nadejść!
Ania: ... marzy się. Przynajmniej z naszą. Kiedy siadamy do stołu i zaczynamy rozmawiać o wspólnych projektach, dyskusjom nie ma końca. Nie zawsze się ze sobą zgadzamy, ale zawsze jest emocjonująco. Czasem światła są już pogaszone, stoimy w korytarzu, ktoś już w piżamach, ktoś inny ze szczoteczką do zębów w dłoni i ciężko przestać (śmiech). To ogromny zastrzyk energii, koniec końców czujemy, że razem damy radę.
Ula: mieć wspólnego WhatsAppa. Bywa, że jesteśmy od siebie bardzo daleko, a przynajmniej raz, dwa razy dziennie ktoś wrzuca zdjęcie lub info, co u niego słuchać. Fajnie jest wiedzieć, co rodzicom rośnie w ogródku niedaleko morza czy jaką nową roślinę Ania przyciągnęła do swojego warszawskiego biura. Jesteśmy na bieżąco, to bardzo zbliża.
Ania: Wszystko się może zepsuć - w firmie! Robimy natomiast wszystko, żeby klient nie miał z nami żadnych kłopotów.
Ula: Jakość. Nie oszczędzamy na surowcach, solidnie pakujemy, staramy się być na maksa responsywni wobec klientów i partnerów. Potykamy się, popełniamy błędy, ale nigdy nie próbujemy obchodzić jakości. Ma u nas najwyższy priorytet.
Ania: Pracujemy w autorskim wariancie turkusowym. Niby są wśród nas menagerowie, ale każdy stara się funcjonować w swojej odpowiedzialności. Nie przepadamy za hierarchizowaniem, nie odnajdują się u nas ludzie, którzy tego potrzebują. Stawiamy na wewnątrzsterowność załogi. To jedyny sposób, aby rosnący zespół był wciąż zmotywowany i skuteczny.
Ula: Imponują nam ludzie, którzy potrafią stanowczo i przyjaźnie stawiać granice, komunikować swoje potrzeby, pracować z innymi w szacunku do ludzi i siebie samych. Patrzymy na tych, którzy sprawiają, że w ich obecności czujemy się dobrze ze sobą, obserwujemy co mówią, co robią. Imponują nam ludzie, którzy tworzą zdrowe relacje, fajne związki, mądre przyjaźnie. To nie jest łatwe, wymaga nieustannej pracy i jak się udaje to jest sztos większy niż wszystko:-)
Ania: Chyba na prestiż. Mamy nadzieję, że nie zwracamy uwagi na prestiż, myśląc w kontekście metek, marek, aktualnej mody. I kopnijcie nas w kostki, jeśli to się kiedykolwiek zmieni! (śmiech)
Ula: spełniają swoje obietnice. Nie naciągną nas Państwo na to, by powiedzieć, że są konkretnie jakieś: nasze, naturalne. Rzeczy nie są proste, nie da się łatwo wkładać spraw w szufladki. Jeśli więc miałybyśmy odpowiedzieć na to pytanie jednym zdaniem, to świetnie, jeśli kosmetyk jest legalny, bezpieczny i robi to, co obiecał nawet, jeśli miałoby to być tylko (sic!) sprawienie, że błyszczysz się brokatem i pachniesz gumą balonową. Jeśli o tym właśnie marzyłaś/eś, to jesteśmy w domu.
Ula: że rodzice nie mieli nas więcej. Przydałby się ktoś do kadr i ze dwie siostry do księgowości!
Ania: zawsze, jak narobimy jakiś głupot - źle zainwestujemy pieniądze, zbyt długo ociągamy się z wprowadzeniem nowości, nie zrobimy szybkiej kasy na modnym produkcie, bo dwa lata obmyślamy, jak zrobić go lepiej, a w tym czasie jego ceny na rynku spadają i stabilizują się. Ale szybko przestajemy żałować. Żal trzyma w przeszłości, a im większy zrobiło się babol, tym lepiej sprawnie się z niego wygramolić i iść dalej, korygując kierunek.
Ania: że razem pracujemy. Początki były bardzo trudne. Płakałyśmy na zmianę, pomstując, że zaraz każda z nas wróci do swoich spraw i już nigdy się do siebie nie odezwiemy. Warto było wyczekać, włożyć pracę i wysiłek, żeby dziś umieć bo jakimś wstydliwym incydencie napisać siostrze smsa „Przepraszam, że się wczoraj tak wkurzyłam o ten clean room, *&^%() dzień był, wszystko mi szło nie tak. Stresuje mnie to"- (true sms, spisałam z wysłanych do Uli z ubiegłej środy;-)).
Ula: tego, że rzuciłyśmy studia i zaczęłyśmy pracować na własny rachunek. Na początku nie byłam przekonana, ale dziś nie zamieniłabym tej pracy na inną. Nie żałujemy też, że rozwijamy się wolniej niż byśmy mogły, bo firma nie jest całym naszym życiem. Ministerstwo byłoby w zupełnie innym miejscu, gdyby nie nasze wolne weekendy, czas spędzany z rodzicami czy wspólnie latem. Nie ma takiego rozwoju i takich pieniędzy, które wygrywałyby z tym czasem.
Ania: nadal Ulą i Anią. Nasze dzieci będą rodzeństwem, a rodzice - nadal dziadkami. Mężowie będą mężami, przyjaciele - przyjaciółmi. Poznamy nowych, niesamowitych ludzi i wciąż będziemy ze sobą pracować. Mamy nadzieję, że wszyscy będziemy zdrowi i bezpieczni, czego sobie i Państwu życzymy:-)
Ula: odpowiadamy na te pytania i dociera do nas, że jesteśmy naprawdę wdzięczne za to, co się w naszym życiu wydarza. I gotowe do tego by ciężko pracować na to, na co zapracować możemy trzymając jednocześnie kciuki, żeby i los nadal nam sprzyjał. Dziękujemy!
Ta publikacja jest częścią akcji Love Cosmetics Awards na rzecz Fundacji Piękniejsze Życie