Sephora rozszerzyła swoją działalność o Chiny w 2005 roku i do tej pory otworzyła w tym kraju ok. 350 sklepów w ponad 100 miastach. Obecnie (od kwietnia tego roku) dyrektorem zarządzającym jest Xia Ding, która przeszła do Sephory z Nike i ma przed sobą niełatwe zadanie poprawy wyników firmy.
"W odpowiedzi na trudne otoczenie rynkowe i w celu zapewnienia naszego przyszłego wzrostu w Chinach, Sephora China obecnie usprawnia naszą strukturę organizacyjną w swojej siedzibie, aby zapewnić odpowiednie możliwości dla długoterminowego zrównoważonego wzrostu" – podała firma w oświadczeniu.
Sephora sprzedaje głównie zachodnie luksusowe marki kosmetyczne, które są zazwyczaj droższe niż lokalne produkty, a te ostatnie zyskują coraz większą popularność wśród chińskich konsumentów. Nic dziwnego, że w chińskiej ofercie Sephory przybywa rodzimych dla tego rynku brandów, a niektóre (Herborist, Marie Dalgar) są już obecne także w sklepach sieci w innych krajach – głównie w regionie azjatyckim. Bez uwzględnienia C-Beauty rozwijać się w Chinach po prostu nie sposób. Dużą konkurencją dla francuskiego detalisty są też ogromne platformy sprzedaży online, z których chińscy konsumenci chętnie zamawiają kosmetyki.
Problemy sprzedawcy w Chinach nie są wyjątkowe. Firmy Coty, L'Oréal i Estée Lauder (ELC) zmagają się z długotrwałym spadkiem sprzedaży w regionie. Wiąże się to zarówno z niepewną sytuacją ekonomiczną i ograniczaniem wydatków przez konsumentów oraz rosnącą konkurencją azjatyckich marek.
Sephora doświadczyła już wcześniej wyzwań na azjatyckich rynkach. W maju francuska firma zamknęła swoją działalność w Korei Południowej po ledwie pięciu latach obecności w tym kraju. Analitycy uważają, że Sephora nie dostosowała się do tego rynku, nie oferując zbyt wielu produktów K-beauty. Portfolio zdominowane było – podobnie jak na innych rynkach, gdzie działa - przez marki amerykańskie i europejskie.
Jak widać powiedzenie „myśl globalnie, działaj lokalnie” w Azji nabiera szczególnego znaczenia.