Wielu Polaków wciąż przekonanych jest, że niemiecka chemia to lepsza chemia: pierze dokładniej, skuteczniej zmywa, a zapach czystości zostaje z nami na dłużej. Choć wielokrotnie dziennikarze zajmujący się tematyką konsumencką przekonywali, że znaczącej różnicy między polskim a niemieckim Persilem czy Ajaxem nie ma, nawet jeśli skład nie jest 1:1, klienci wiedzą swoje…
To na ich przeświadczeniu, że jak sprzątać i prać na poważnie, to lepiej zrobić to produktami z budki oferującej niemiecką chemię, ten biznes ma się świetnie. W roku 2016 z Niemiec do Polski sprowadzono 153,8 tys. ton produktów przemysłu chemicznego na kwotę ponad 1,4 mld zł!
Do regularnego kupowania niemieckiej chemii gospodarczej przyznaje się prawie 10 proc. Polaków, a kolejne 11 proc. deklaruje, że sięga po nie sporadycznie. To wynik badania przeprowadzonego w maju ubiegłego roku przez PMR. Respondenci korzystający z chemii niemieckiej zostali zapytani także o powód, dla którego dokonują takich zakupów.
– Aż 79 proc. stwierdziło, że niemiecki produkt danej marki ma wyższą jakość niż jego odpowiednik oferowany na polskim rynku
– przypomina wynik badania Bartosz Bolecki, retail analyst w PMR.
Co głównie kupują Polacy? Prym wiodą proszki do prania, które generują aż 42% przychodów ze sprzedaży chemii gospodarczej.
Produkty produkowane na różne rynki mogą różnić się nieco składem, dopasowanym do lokalnych preferencji, ale także sposobem użytkowania. Polacy zazwyczaj „mierzą” ilość płynu do płukania czy proszku na oko, Niemcy natomiast są bardzo precyzyjni, więc ich chemia jest bardziej skoncentrowana – i to może wpływać na jej świetne postrzeganie przez Polaków.
– Konsumenci mogą obecnie robić zakupy na różnych rynkach Europy i świata i decydować się na te produkty, które najlepiej odpowiadają ich potrzebom. Choć jesteśmy firmą globalną, dążymy do spełnienia potrzeb konsumentów na rynkach lokalnych. Co roku przeprowadzamy tysiące badań, by te potrzeby zrozumieć – powiedziała „Gazecie Wyborczej” Justyna Rymkiewicz, PR Manager z P&G.
Jednak już w firmie Unilever aż tak znaczącej „geograficznej” personalizacji podobno się nie uświadczy. - Większość naszych produktów sprzedawanych w Europie ma ujednolicone formulacje, co przy skali działalności Unilever jest rozwiązaniem najkorzystniejszym. Ewentualne różnice mogą występować pomiędzy zastosowanymi kompozycjami zapachowymi, które stosujemy ze względu na preferencje konsumenckie na danym rynku – przekonuje Natalia Szulc, communications manager na Polskę i kraje bałtyckie.
źródło: Gazeta Wyborcza, „Niemiecka chemia gospodarcza lepsza od polskiej?”