Dużo będzie zależało od samych konsumentów, którzy niestety również w najbliższym czasie wciąż mogą ograniczać wydatki.
Zdaniem Henryka Orfingera udział e-commerce w przychodach branży kosmetycznej jeszcze długo nie będzie duży. - Rynek e-commerce rozwija się wspaniale, ale nawet w szczycie, kiedy handel tradycyjny jest zamknięty, nie jest on w stanie zniwelować strat, jakie przynosi pandemia. Handel elektroniczny faluje – wzrasta lub spada w zależności od obowiązujących ograniczeń. Pamiętajmy, że szczególnie w branży kosmetycznej kontakt z produktem jest bardzo ważny – zaznacza współzałożyciel firmy Laboratroum Kosmetyczne Dr Irena Eris w rozmowie z "Pulsem Biznesu".
Ubiegły rok był trudny dla całego sektora. Wiele firm zachowało płynność finansową tylko dzięki redukcji kosztów stałych. Dalsze funkcjonowanie producentów kosmetyków zależy od rozwoju pandemii, ewentualnych obostrzeń, a przede wszystkim kondycji finansowej Polaków, którzy w większości w 2020 r. odczuli spadek dochodów.
- Mijający rok był bardzo trudny. Ucierpiały wszystkie kanały sprzedaży - najbardziej premium, czyli m.in. sieci perfumeryjne, takie jak Sephora, Douglas, oraz sklepy na lotniskach. Rynek apteczny, mimo że nie podlegał zamknięciu, zmienił sposób funkcjonowania - spontaniczny zakup kosmetyków został wyeliminowany. Rynek masowy w związku z ograniczeniami, m.in. zamykaniem galerii, również zanotował spadek – podsumowuje Henryk Orfinger.
Zdaniem Blanki Chmurzyńska-Brown, dyrektor generalnej Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego, rozwój e-commerce był w minionym roku żywotną koniecznością wielu firm kosmetycznych. - Z przeprowadzonego przez nas badania wynika, że sprzedaż w tym kanale wzrosła u 40 proc. respondentów i zwiększyła się o około 50 proc. Wciąż jednak e-commerce w sektorze kosmetycznym ma spory potencjał rozwoju. Co trzeci respondent z I etapu badania i 42 proc. z II nie prowadził w ogóle sprzedaży z wykorzystaniem tego kanału dystrybucji – zauważa szefowa Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego.