Yumi Aloe wypuściło krem pod oczy, który komunikuje jako krem do generacji Z. Czy naprawdę tak młode dziewczyny potrzebują już takiego kremu i jak komunikować tego typu produkt?
Polską markę Yumi można kojarzyć za sprawą wesołych kolorowych opakowań, człowieka ludzika i owocowych kosmetyków raczej do młodszych odbiorców. Wśród nowości z linii face care marki znalazł się krem pod oczy. Tego typu produkty kojarzone są zazwyczaj z bardziej dojrzałą, świadomą i po prostu starszą konsumentką, która ma już większe potrzeby skórne.
Marka stworzyła krem, którego odbiorcami są młode dziewczyny, komunikowany jest wręcz jako “pierwszy w życiu krem pod oczy”. Jak to zrobiła i czym różni się on od typowego kremu na tą okolicę?
Gen Z lubi kolor, zapach, frajdę. Taka też powinna być ich pielęgnacja - przyjemnością, a nie obowiązkiem. Idąc tym torem polska marka z Jastrzębia-Zdroju postawiła jak sama mówi - na krem pachnący wakacjami. Krem pachnie malinowo, zawiera w sobie ekstrakt z maliny i granatu. Każde użycie powinno przypominać upalne lato i zrywanie owoców z krzaczka lub podkradanie ich po kryjomu z jeszcze niestężałej galaretki na serniku na zimno.
Nastolatki nic nie muszą, a mogą. I nie ma co ukrywać, że ich okolica wokół oczu też ma swoje potrzeby. Może nie przeciwzmarszczkowe, ale… imprezowe.
Yumi Aloe samo komunikuje, że nie jest to krem dla osób po 18, 20 czy 25 rokiem życia. To nie jest przeciwzmarszczkowy booster, ale kosmetyk dla tych, które zarywają noce nauką do sprawdzianu, nie wyspały się, bo grały w nowego RPG-a do nocy albo imprezowały czy scrollowały Tik Toka do późna. Z dużym prawdopodobieństwem zdarza się to większości nastolatków i młodych dorosłych.
Marka postawiła na komunikację edukacyjną. Tłumaczy młodym odbiorcom czy warto używać tego typu pielęgnacji, w którym momencie go nakładać, jak, a nawet... czy można go używać, jeżeli regularnie przedłuża się rzęsy.
Pierwszy krem pod oczy dla generacji Z z kwasem hialuronowym, ekstraktem z granatu, sokiem z granatu i malin, skwalanem i legactif dostępny jest w sieci Hebe. Cena SRP także przystępna nastolatkom, bo to jedynie 32,99 zł, czyli mniej niż nowy case na iPhone.